sobota, 27 stycznia 2018

Rozdział 23

Przebrałam się w luźną, beżową jedwabną bluzkę z rękawami trzy czwarte, a do tego dżinsy rurki. Kiedy chciałam wychodzić z pokoju, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, po czym odebrałam.
- Tak?
- Gdzie jesteś? - spytała Lissa. - Ja tu bez ciebie umieram.
Wywróciłam oczami.
- Nie wmówisz mi, że Chris się tobą nie zajmuje.
Niemal zauważyłam, jak Lissa się rumieni.
- Niby tak, ale i tak mi ciebie brakuje.
- Jestem w domu - powiedziałam.
- Czemu? Źle się czujesz? Coś się stało?
Przygryzłam wargę. Sama nie wiedziałam, czy powiedzieć Lissie o tym, co się stało. Niby to moja przyjaciółka, ale co, jeżeli wygada się od razu Christianowi? Albo - co gorsza - jakimś cudem do Jessego dotrze wiadomość, że nie przyszłam, bo się go boję?
Z drugiej strony Lissa znała już wiele moich sekretów. Zawsze mogłam na nią liczyć.
W końcu podjęłam decyzję.
- Później ci powiem, dobrze? Ale w poniedziałek... już przyjdę - odpowiedziałam. Lissa może trochę poczekać na prawdę.
- No dobrze. Muszę kończyć, Christian mnie maltretuje, papa.
Zaśmiałam się, ale Lissa już się rozłączyła. Odłożyłam telefon na biurko i zeszłam na parter. Poszłam do jadalni, jednak nie zastałam tam Dymitra. Weszłam do kuchni, lecz tam też go nie było. A wielka kałuża nadal na mnie czekała. Zmarszczyłam brwi. Odwróciłam się, przeszłam korytarzem i stanęłam w progu salonu. Szybko jednak schowałam się za ścianę i tylko zajrzałam do środka.
Dymitr mył okna. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że stał bez koszuli, która wisiała na kaloryferze. Widziałam wszystkie jego mięśnie, które co chwilę się napinały, a potem rozluźniały. Przełknęłam ślinę. Miałam taką ochotę się na niego rzucić.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do salonu.
- No, no, co za widok - mruknęłam, opierając się o kanapę.
Dymitr odwrócił się w moją stronę. Kącik jego ust powędrował w górę.
- Tak się dzieje, kiedy przewracasz mnie prosto w kałużę - odpowiedział, spryskując szybę płynem.
Uśmiechnęłam się.
- A właśnie, wytarłaś już kałużę? - spytał, ponieważ nie ruszałam się z miejsca, ani nic nie mówiłam.
- Jeszcze nie, po prostu nad czymś myślę.
- Nad czym? - spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Skoro ściągnąłeś mokrą koszulę, to czemu jeszcze stoisz w mokrych spodniach?
Dymitr parsknął śmiechem, po czym pokazał w stronę kuchni.
- Idź lepiej wytrzyj kałużę, a nie zastanawiaj się nad tym.
Westchnęłam zawiedziona, ale poszłam do kuchni. Wzięłam ścierkę i zaczęłam wycierać mokrą podłogę. Podniosłam wiadro i odstawiłam je pod ścianę. Kilka razy musiałam nad nim wykręcać ścierkę, żeby pozbyć się z niej wody.
Kiedy w końcu skończyłam, okazało się, że Dymitr umył wszystkie okna na parterze.
- Idziesz jak burza - powiedziałam.
- Skończyłem dopiero parter. Zostały jeszcze piętra. I podłogi do umycia.
Zrobiłam smutną minkę.
- Dobra, umyje te podłogi. Będzie szybciej.
- Tak jak przed chwilą? - spytał, unosząc brew. Jak ja to kochałam.
- Nie. Tym razem naprawdę ci pomogę.
Weszłam do jadalni i wzięłam mop. W kuchni wylałam brudną wodę z wiadra i wlałam czystą, po czym dodałam płyn. Zaczęłam od kuchni. Potem salon, korytarz i łazienka. Jadalnia była już czysta. Powoli wspięłam się po schodach, dokładnie je myjąc. Potem zaczęłam myć podłogi w łazience, moim pokoju, pokojach gościnnych ( w jednym zastałam Dymitra ) oraz korytarz. Ominęłam pokój rodziców. Plecy mnie już bolały od ciągłego schylania się, ale nie poddawałam się.
Kiedy w końcu skończyłam  myć podłogi, odniosłam wiadro z mopem do schowka. Wcześniej oczywiście wylałam brudną wodę. Następnie usiadłam w kuchni przy wysepce kuchennej. Po chwili do środka wszedł Dymitr. Trochę się zawiodłam, ponieważ miał już na sobie koszulę. A chciałam jeszcze przez chwilę popodziwiać jego tors.
Zeskoczyłam z krzesła i podbiegłam do Rosjanina.
- To co robimy na obiad? - spytałam od razu.
Dymitr zajrzał do lodówki.
- Masz ochotę na coś specjalnego? - zapytał.
Uśmiechnęłam się.
- Nie. Wyobraź sobie, że ta kuchnia to twoja restauracja, a ja zamówiłam danie dnia - powiedziałam. - Z tym, że będę ci pomagać. I mogę coś niechcący zepsuć. Ale chyba mi wybaczysz, prawda? - zrobiłam słodkie oczka.
Dymitr uśmiechnął się uroczo. Ten uśmiech był warty wszystkiego.
- Pewnie. W takim razie bierzmy się do pracy. Wlej wodę do dużego garnka - polecił.
Wykonałam polecenie. Rosjanin w tym czasie wyjął makaron oraz sos bolognese z szafki. Wyciągnął mały rondelek i przelał do niego sos.
Postawiłam garnek na płycie. Połamałam makaron i włożyłam do środka. Dymitr pilnował sosu i makaronu, żeby czasem nic się nie spaliło. Tymczasem wzięłam z szafy talerze i sztućce i położyłam je na wysepce kuchennej.
- Kiedy chcesz otworzyć swoją restaurację? - spytałam po chwili. Z jednej strony byłam ciekawa, a z drugiej bałam się odpowiedzi.
- Wiesz, najpierw muszę spłacić dług ojca, a potem odłożyć parę pieniędzy. Trochę mi to zajmie.
Zdobyłam się na uśmiech. Chciałam, żeby mu się udało i żeby był szczęśliwy, ale pragnęłam go zatrzymać przy sobie. Nie wytrzymałabym, gdyby mnie zostawił.
- Myślałeś już, gdzie byś ją otworzył?
- Na pewno bliżej centrum, żeby był duży ruch.
- Będziesz miał sporą konkurencję - zaśmiałam się.
Ciekawe, czy słyszał ból w moim głosie.
- Myślę, że dam radę.
Dymitr przemieszał sos i makaron. Wpatrywałam się w niego do momentu, kiedy wszystko mi się zamazało. Szybko przełknęłam łzy i wytarłam oczy. Szkoda, że Dymitr nie wiedział, ile dla mnie znaczy.
Usłyszałam kroki. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak mama wchodzi do kuchni. Była wyspana.
- Czyżby na obiad było spaghetti? - spytała.
Pokiwałam głową.
Janine usiadła koło mnie i pogłaskała mnie po głowie.
- Jak się czujesz, Rose? - spytała z troską.
- W porządku.
- Płakałaś?
Czy to możliwe, że został jakiś ślad po łzach, które przecież tak szybko wytarłam? Dymitr odwrócił lekko głowę w moją stronę. Spuściłam wzrok.
- Nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Wydawało mi się, że widziałam łzy w twoich oczach. Ale skoro mówisz, że nie. - Wzruszyła ramionami. Wiedziałam, że nie była przekonana. - Powiedz, może chcesz coś ciepłego do picia? Ubrałaś taką cieniutką bluzkę, a na dworze tak zimno. Jeszcze się przeziębisz. Może przyniosę ci kocyk, co ty na to?
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- Nie chcę. Gdyby było mi zimno, to ubrałabym jakiś sweter.
Obiad był już gotowy. Kazałam mamie iść po ojca, a sama pomogłam Dymitrowi. Zaniosłam talerze do jadalni, po czym usiadłam do stołu.
- Smacznego - powiedział Dymitr. Wyszedł z jadalni, kiedy rodzice do niej weszli.
Usiedli na swoich miejscach i zaczęli jeść. Co chwilę przyłapywałam ich na troskliwych spojrzeniach.
- To powiedz, czemu nie jesteś w szkole? - spytał Abe, odchrząkując.
- Och, ty się jeszcze pytasz? - spytała Janine. Wywróciłam oczami. - Dziewczyna przeżyła coś strasznego! I ma iść do szkoły, gdzie spotka nie dość, że natrętnych ludzi, to jeszcze swojego oprawcę?!
Przez chwilę Abe nic nie mówił.
- Masz rację - przyznał.
- Wiesz co, Rose? - zaczęła mama. - Uważam, że powinnaś sobie znaleźć takiego chłopaka jak Dymitr.
Prawie się oplułam. Spojrzałam z niedowierzaniem na Janine.
- Mamo!
Przecież Dymitr mógł to słyszeć! Czy ona nie rozumiała, że on jest tuż za ścianą?
- No co? Ja tylko mówię jak jest. Obserwowałam go od jakiegoś czasu. Dymitr zachowuje się jak prawdziwy dżentelmen. W tych czasach trudno o takiego chłopaka. Tylko niech będzie młodszy.
Poczułam, że robię się cała czerwona. Przez to, że Dymitr mógł wszystko słyszeć.
- Daj jej spokój - wtrącił Abe. - Ma jeszcze czas na chłopców. Najpierw niech zda maturę.
- Oj, Ibrahim, nie przesadzaj. Pamiętaj, że nie byliśmy wcale starsi kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić.
Ojciec mruknął coś cicho pod nosem, po czym zwrócił się do mnie.
- Nie słuchaj matki. Nic na siłę. Miłość sama przyjdzie. - Machał widelcem przed twarzą.
O ile już nie przyszła, pomyślałam.
Skończyłam jeść obiad, ale ciągle siedziałam przy stole, bo rodzice mieli jeszcze jedzenie na talerzach.
- Rose, a jak się czujesz? - spytał Abe.
Westchnęłam ciężko.
- Czy wy musicie ciągle o to pytać?
Mama uśmiechnęła się przepraszająco.
- Po prostu się o ciebie martwimy. Nie możemy sobie wybaczyć, że Jesse prawie cię zgwałcił.
Spiorunowałam ich wzrokiem. Dzięki, że mi o tym przypominasz, mamo. Po prostu ekstra.
- To nie znaczy, że musicie mi ciągle o tym przypominać - warknęłam.
- Ale Rose, ty nie rozumiesz. Jesteś dla nas taka ważna...
- Po prostu jest nam przykro, że to miało miejsce. Naprawdę bardzo... - Abe chciał coś powiedzieć, ale urwał.
- Nie potrzebuję współczucia. Czuję się świetnie i próbuję o wszystkim zapomnieć, ale wy ciągle mi o tym przypominacie! - podniosłam głos. Czemu oni nie mogli tego zrozumieć.
Zapanowała cisza. W końcu Abe się poruszył i ją przerwał.
- Twoi kuzyni z Turcji zaprosili nas na bal Bożonarodzeniowy.
Jęknęłam. Nie lubiłam tam jeździć. Kuzyni cały czas próbowali się przypodobać mojemu ojcu. Moja teoria jest taka, że chcą wyciągnąć od niego pieniądze, ale mama uważa, że po prostu chcą się pochwalić osiągnięciami. W dodatku traktowali mnie jak powietrze.
- Nie chcę tam jechać - powiedziałam.
Rodzice spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Czemu? Przecież tam jest fajnie - rzuciła mama.
- Nie chcę. Nie lubię ich. Poza tym chcę spędzić wigilię w domu. Co roku gdzieś wyjeżdżamy. Nie chcę.
Abe wyglądał jakby był w rozterce.
- Ale Rose, nie jesteś pełnoletnia. Nie mogę cię zostawić tu samej - powiedział.
Wzruszyłam ramionami.
- Załatw w końcu ochroniarzy i nie będzie problemu.
Abe westchnął.
- Nie wiem, zobaczymy. Na razie nastaw się na wyjazd.
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Nigdzie nie pojadę.
- Rose - skarcił mnie.
- Wyskoczę z samochodu - zakomunikowałam.
- To polecimy prywatnym samolotem.
- Wyskoczę z samolotu.
Matka rzuciła ojcu ostrzegawcze spojrzenie.
- Nie dręcz jej. Jest w szoku, nie wie co mówi.
Rodzice odsunęli talerze i wyszli z jadalni. Siedziałam na krześle naburmuszona. Nie chcę nigdzie jechać i nie pojadę. Sama nie wiem co bym wolała: spędzić czas z Jessem czy wyjechać do Turcji do kuzynów. Obydwie opcje są przerażające. Chcę zostać w domu, leżeć w łóżku i nic nie robić.
Do jadalni wszedł Dymitr. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Będzie w porządku, jak przekonam rodziców, że nigdzie nie wyjeżdżam na święta.
Dymitr pokiwał głową i zaczął zbierać naczynia. Podniosłam się z krzesła i mu pomogłam. W kuchni Dymitr spytał:
- Więc, zachowuję się jak dżentelmen, tak? - uśmiechnął się chytrze.
Poczułam, że się rumienię.
- Wszystko słyszałeś? - To było bardziej twierdzenie niż pytanie. - Przepraszam, mama czasem nie wie co mówi.
Po chwili milczenia dodałam szybko:
- Co nie znaczy, że źle się zachowujesz.
Dymitr uśmiechnął się lekko.
- To dobrze. Już chciałem się pytać, czy udzielisz mi lekcji dobrego wychowania.
Pacnęłam go w ramię ze śmiechem.
- Co do lekcji, to miałeś mi pomóc z fizyką, pamiętasz? Pouczymy się jutro?
- Pewnie. Jestem pod wrażeniem, że tak bardzo chcesz się uczyć.
Nie chcę się uczyć, pomyślałam, tylko pragnę spędzić z tobą więcej czasu. 
- Obejrzymy jakiś film? - spytałam nagle.
Rosjanin spojrzał w moje oczy.
- Jaki?
Wzruszyłam ramionami.
- Jakiś horror, albo coś.
- Możemy.
Klasnęłam w dłonie.
- Świetnie, to ja idę coś włączyć, a ty skombinuj przekąski.
- Przed chwilą był obiad. Jeszcze jesteś głodna?
Stałam już w progu.
- Nie, ale tak lepiej ogląda się film.

3 komentarze:

  1. "I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że stał bez koszuli, która wisiała na kaloryferze. Widziałam wszystkie jego mięśnie, które co chwilę się napinały, a potem rozluźniały."
    -
    Oooooooooo choooolera! 😍😍😍


    Hahahahahahahahhaahahahah, tak! Tak! Tak! Dokładnie, Janin! 😍😂

    Nie wiem co mogę jeszcze napisać, ale wszystko (oprócz tego ciągłego wspominania rodziców Rose o poprzednim wieczorze) układa się wprost cudownie! ❤

    Nawet nie wiecie jak cieszy się moje serduszko gdy czytam te rozdziały i gdy dostaję wiadomość o pojawieniu się nowego 💕

    Chyba nigdy wam za to nie dziękowałam, więc dziękuję. 💕
    Dziękuję, dziękuję 💖
    Nawet nie wiecie ile dla mnie robicie pisząc 💗

    Weny i czekam na nn ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej ♥♥♥
      To miłe :D
      Dziękujemy ♥♥♥

      (Pamiętaj, że uwielbiam twoje komentarze XD ♥)

      Usuń
    2. (*uwielbiamy) 😚😚😚

      Usuń