piątek, 26 stycznia 2018

Rozdział 22

Usłyszałem trzaskanie drzwiami. Otworzyłem szeroko oczy. Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem i co się dzieje, ale po sekundzie wróciły wszystkie wspomnienia. Spojrzałem na Rose.
Spała, leżąc połową ciała na moim torsie. Jej oczy były lekko opuchnięte od wczorajszego płaczu.
To wszystko było tylko snem? Ale... Był taki realny.
Po chwili coś sobie uświadomiłem. Rodzice Rose wrócili do domu. Najchętniej szybko bym wstał, żeby nie zobaczyli, że Rose spała tu ze mną. Ale z drugiej strony nie chciałem jej budzić. Spała tak spokojnie. Kiedy się obudzi, wszystkie wspomnienia do niej wrócą i znowu będzie cierpieć.
Drzwi do pokoju się otworzyły i stanął w nich pan Mazur. Otworzył w szoku szeroko oczy i usta. Chciał właśnie coś powiedzieć, ale pokazałem mu szybko, żeby się nie odzywał, bo obudzi Rose.
Delikatnie przesunąłem dziewczynę, przykryłem ją kołdrą i wyszedłem na korytarz. Pan Mazur skrzyżował ramiona na piersi. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach dostrzegłem niedowierzanie i złość.
- Co to ma znaczyć?! - spytał wściekle.
Uniosłem dłonie w obronnym geście.
- To nie tak, jak pan myśli - powiedziałem spokojnie.
- Mam nadzieję, bo jeżeli tak jest, to natychmiast traci pan pracę.
Przełknąłem gulę w gardle.
- Już wszystko tłumaczę - zacząłem, biorąc głęboki wdech. - Wieczorem skończyłem pracę i poszedłem do domu, jednak w połowie drogi przypomniałem sobie, że zostawiłem tu klucze, więc się wróciłem... - Obiecałem Rose, że nic nikomu nie powiem. Ale pan Mazur jest jej ojcem, powinien wiedzieć...
Drzwi od pokoju gościnnego znowu się otworzyły. Z pokoju wybiegła Rose i wpadła na mnie. Nie straciła równowagi, tylko cofnęła się o krok. Spojrzałem na nią z troską. Wyglądała na przestraszoną, ale uspokoiła się, kiedy na mnie spojrzała. Potem przeniosła wzrok na pana Mazura.
- O, cześć, tato - powiedziała. - Dopiero wróciliście?
- Tak - odpowiedział markotnie, po czym spojrzał z powrotem na mnie. - Wróciłeś do willi i co dalej?
Zawahałem się. Powiedzieć, czy nie powiedzieć? Nie lubiłem łamać obietnic.
Usłyszałem westchnienie Rose.
- Ojciec i tak nie odpuści, więc możesz mu powiedzieć - rzuciła ze zrezygnowaniem. - Ale - zwróciła się do pana Mazura - zanim usłyszysz co się stało, musisz przysiąc, że nikomu tego nie powiesz. Jasne?
- To zależy od tego, co usłyszę - odpowiedział.
- Nie - syknęła ostro Rose. - Albo mi to obiecasz, albo niczego się nie dowiesz.
Przez chwilę panowała głucha cisza. Ojciec dziewczyny zmrużył oczy.
- Dobra, obiecuję. A teraz chcę wiedzieć, co się stało.
Razem wszystko opowiedzieliśmy. Widziałem, że to było dla Rose trudne.
- Kiedy skończyliśmy rozmawiać, spytałam się, czy mogę spać z Dymitrem, bo się bałam. Zgodził się, więc zasnęłam u niego. Koniec - zakończyła nastolatka.
Czekaliśmy na reakcję pana Mazura. Nie umiałem z jego twarzy odczytać żadnych emocji. Po chwili westchnął, mrugając i mrużąc oczy.
- Nie wiem co powiedzieć - wychrypiał, po czym odchrząknął.
- Nie musisz niczego mówić - wtrąciła dziewczyna. - Wystarczy, że zorganizujesz w końcu jakichś ochroniarzy. Po co nam alarmy, skoro Jesse jakimś cudem zdobył klucz?
- Nie mam pojęcia - odpowiedział ojciec Rose.
Nastolatka wzruszyła ramionami i poszła do łazienki.
Pan Mazur położył dłoń na moim ramieniu.
- Dziękuję, że ją uratowałeś. Naprawdę jestem ci niezwykle wdzięczny. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem - powiedział. W jego głosie brzmiał smutek. Odwrócił się i ruszył do schodów, po czym zszedł na dół.
Wróciłem do pokoju gościnnego i pościeliłem łóżko.

ROSE

Wyszłam z łazienki. Dymitr akurat wychodził z pokoju gościnnego. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Jak się czujesz? - spytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Chyba jest okej - odpowiedziałam.
- Świetnie. Zejdź za chwilę na śniadanie.
Ruszył do schodów i zszedł na parter. Odprowadziłam go spojrzeniem, a potem weszłam do swojej sypialni. Chwilę stałam w progu. Nie, Jesse nie sprawi, że będę płakać całe dnie. Wczoraj miałam chwilę słabości. Koniec, nie chcę litości i współczucia.
Pościeliłam łóżko, poprawiłam leżący krzywo dywan. Spojrzałam na siebie w lustrze. Zrobiłam lekki makijaż, żeby ukryć opuchliznę wokół oczu. Jestem silna, mówiłam do siebie.
Zeszłam do kuchni. Dymitr nalewał do kubków gorącą wodę.
- Mogę coś zanieść do jadalni? - spytałam, stając koło niego.
- Jeżeli chcesz, to tamte talerze z jajecznicą - odpowiedział, pokazując na wysepkę kuchenną.
Odwróciłam się i podeszłam tam. Śniadanie pachniało pięknie. Zresztą jak zawsze. Wzięłam talerze i poszłam do jadalni. Postawiłam je na stole. Dymitr wszedł do środka zaraz za mną i przy każdym naczyniu postawił kubek z herbatą.
W tym momencie do środka wbiegła mama. Spojrzała na mnie i podbiegła do mnie. Mocno mnie przytuliła. Prawie się udusiłam.
- Ojejku, córeczko, tak strasznie mi przykro. A pomyśleć, że na początku Jesse był takim grzecznym chłopcem! Jesteś cała? Nic ci nie jest? Jak myślę o tym, że mógł cię zgwałcić, to robi mi się słabo. To musiało być dla ciebie straszne. Tak bardzo się martwię. A może zrobię ci kakao do picia, chcesz? O, albo pojedziemy sobie we dwie na zakupy i kupimy coś ładnego, co? - mówiła z szybkością światła. Miałam wrażenie, że zaraz się zapowietrzy.
Odsunęłam się, ale mama od razu ujęła moją twarz w dłonie, ściskając moje policzki. Super.
- Nie chcę nigdzie jechać - powiedziałam. Musiałam wyglądać teraz śmiesznie, bo kątem oka zauważyłam, że Dymitr powstrzymuje chichot.
- Możemy też pojechać do kina albo na basen, jeżeli nie chcesz na zakupy. Tak bardzo lubisz chodzić na basen. Co ty na to?
Pokręciłam głową.
- Chcę zostać w domu - odpowiedziałam.
- No dobrze. W sumie w domu też możemy pooglądać filmy. - Mama się uśmiechnęła, po czym w końcu mnie puściła. Bolały mnie policzki.
Janine wybiegła z kuchni i poszła po ojca, żeby przyszedł na śniadanie. Odwróciłam się do Dymitra.
- Niczego nie widziałeś - mruknęłam.
Dymitr uśmiechnął się szeroko.
- No nie wiem...
Zmrużyłam oczy.
- Pamiętasz co się stało, kiedy śmiałeś się z moich włosów? - spytałam. Nie czekałam na odpowiedź. - No właśnie.
Dymitr skinął głową, nadal się uśmiechając.
- Smacznego - powiedział, po czym wyszedł z jadalni.
Zaczęłam się zastanawiać, kiedy on je śniadanie. Długo o tym nie myślałam, bo do pomieszczenia weszli rodzice. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść śniadanie.

***

 - Rose, poradzisz tu sobie ładnie? - spytała mama z troską. Jeździłam widelcem po talerzu, czekając aż zjedzą.
- Pewnie - odparłam.
- Chętnie byśmy z tobą posiedzieli, ale jesteśmy zmęczeni i pójdziemy spać - wytłumaczyła. - Gdyby coś się działo, to nas obudź.
Pokiwałam głową.
- A jak się źle czujesz, to też się zdrzemnij.
- Poradzę sobie, naprawdę - mruknęłam. Przez całe śniadanie mama powtarzała, jak to się o mnie martwi. Jestem już tym zmęczona.
W końcu jednak wstali i poszli do sypialni. Zebrałam talerze i kubki, a następnie poszłam do kuchni. Dymitr stał przy oknie i patrzył w niebo. Ciekawe o czym myślał. Nawet nie zauważył, kiedy weszłam.
- O czym myślisz? - zapytałam, wkładając naczynia do zmywarki. Zauważyłam, że Dymitr woli zmywać je w zlewie, ale ja chciałam, żeby to mi poświęcił czas, a nie naczyniom.
Rosjanin odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się.
- O niczym ważnym. - Spojrzał na zegar. - Nie idziesz do szkoły?
Pokręciłam głową. Dzisiaj był piątek, więc miałam dużo lekcji.
- Nie chcę... - chciałam powiedzieć, że nie chcę tam iść, ale po co tak omijać prawdę. Poszłabym, gdyby nie jedna osoba. - Szczerze, to boję się Jessego. Wolę zostać w domu.
Podeszłam do Dymitra i przytuliłam się do niego. Wiedziałam, że to mu nie przeszkadza. A mi zrobiło się nagle smutno. Chciałam się do kogoś przytulić.
Dymitr objął mnie i oparł brodę na czubku mojej głowy.
- To co będziesz dzisiaj robić? - spytał.
Wzruszyłam lekko ramionami.
- Jeszcze nie wiem. Może na początek popatrzę sobie, jak pracujesz.
Poczułam, jak Dymitr kręci głową. Uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego.
- No, już, raz raz - poklepałam go po ramieniu, po czym usiadłam przy wysepce kuchennej i spojrzałam na niego wyczekująco. Rosjanin roześmiał się, ale posłusznie zabrał się do pracy. Kiedy wytarł wszystkie blaty, stwierdziłam, że to nie ma sensu.
- Dobra, jednak nie będę patrzeć - podeszłam do niego. - Pomogę ci. Co mam robić?
Dymitr spojrzał na mnie zaskoczony.
- Chcesz sprzątać?
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Ej. To, że wcześniej wszyscy mnie w tym wyręczali, nie znaczy, że nie mogę sprzątać. Zresztą razem skończymy szybciej i wtedy możemy porobić coś fajnego - wzruszyłam ramionami.
- Coś fajnego? Na przykład co?
Wydęłam usta w zastanowieniu.
- Sprałeś tamtych czterech typków i wczoraj z łatwością wyrzuciłeś Jessego z pokoju, a potem z domu, jak mniemam. Też chcę tak umieć.
Dymitr przez chwilę patrzył na mnie w lekkim szoku.
- Nauczyć cię bić innych? - spytał.
- Możesz to potraktować, jako szybki kurs samoobrony dla nastolatek, które przyciągają kłopoty jak magnes.
- Przyciągasz kłopoty?
Przechyliłam głowę.
- Jeszcze tego nie zauważyłeś? Tak, przyciągam. To co, zgadzasz się?
- Skoro chcesz.
Uśmiechnęłam się.
- Świetnie. A teraz powiedz mi, co mam robić.
- Chcesz umyć okna czy podłogi? - spytał, ukazując zęby w szerokim uśmiechu.
- Hmmm.... - zastanowiłam się. - Umyję okna.
Dymitr dał mi wszystko, co było mi potrzebne i kazał zacząć od jadalni. Sam wziął mop i wiadro z wodą, wlał tam płyn i poszedł ze mną.
Usiadłam wygodnie na parapecie i zaczęłam myć okno. Jak możecie się domyśleć, nie zamierzałam być grzeczna. Poczekałam w spokoju, aż Dymitr znalazł się przy oknie. Z uśmieszkiem "niechcący" spryskałam go płynem do mycia szyb.
Mężczyzna wyprostował się i spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Przepraszam, nie chciałam. Ten płyn po prostu mnie nie słucha - wyjaśniłam ze skruchą.
Dymitr uniósł jedną brew. Jeju, to było takie... pociągające.
- Pokaż - wyciągnął rękę po płyn. Wręczyłam mu go. Fakt, to nie było mądre.
Od razu Dymitr spryskał mnie płynem.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Moje włosy - jęknęłam cicho.
- Są piękne. Z nutką płynu - zaśmiał się Rosjanin.
Spiorunowałam go wzrokiem. Złapałam ścierkę i rzuciłam ją na jego głowę.
- Teraz też wyglądasz pięknie. Z nutką mokrej ścierki - powiedziałam tryumfalnie.
Odebrałam od niego płyn do mycia okien i wycelowałam nim w Dymitra.
Dymitr szybko się cofnął, podniósł mop i również wycelował nim we mnie.
- A więc tak się bawimy? - spytałam, rozglądając się dookoła. - No wiesz? Wydaje mi się, że są nierówne szanse.
Dymitr wzruszył ramionami.
- Sama wybrałaś okna.
Zmrużyłam oczy.
- I sama zaczęłaś - dopowiedział.
Zeszłam z parapetu i powoli zaczęłam podchodzić do mężczyzny. Stanęłam dopiero przy wiadrze z wodą i płynem. Podniosłam je i uśmiechnęłam się do Dymitra.
- Nie zrobisz tego - powiedział Rosjanin. Lekko pobladł.
- Tak myślisz? - Zrobiłam krok w jego stronę. Dymitr wysunął mop przed siebie. - Raz. - Zaczęłam odliczać. - Dwa.
Dymitr cofnął się jeszcze bardziej, a ja cały czas szłam w jego stronę.
- Trzy.
Już się zamachnęłam, gdy nagle Dymitr uskoczył w bok i zniknął w kuchni. Zawartość wiadra  prawie znalazła się na podłodze. Niezadowolona odstawiłam wiadro na ziemi i ruszyłam wolno w stronę Dymitra.
- Dyyyymitrrr... - zaczęłam go wołać tak, jak woła się zagubione zwierzątko. Na przykład pieska.
A może by jednak wziąć to wiadro? Zapędzę go w ślepy zaułek i wtedy obleje.
Podniosłam wiadro i weszłam do kuchni. W środku nie było Rosjanina. Wydęłam usta i ruszyłam na korytarz.
- Dyyyymitrrr... No chodź tu do mniee! Mam dla ciebie niespodziankę!
W korytarzu też go nie było. Weszłam do salonu. Stał pod ścianą.
- Jaką niespodziankę? - spytał z uśmiechem.
- Mokrą - wyjaśniłam, idąc w jego stronę.
- Chyba jednak nie skorzystam - odpowiedział i przeszedł za kanapę.
- W sumie nie masz wyjścia.
Zaczęłam za nim obchodzić kanapę. Dymitr czmychnął do korytarza. Wywróciłam oczami.
- No nie uciekaj! Aż taka jestem straszna?
- Nie, ty nie! - usłyszałam jego głos dochodzący z kuchni.
Dobra, teraz albo nigdy. Wbiegłam do kuchni, gotowa oblać Dymitra całą wodą z wiadra, kiedy pośliznęłam się na kafelkach i przewróciłam się. Cała woda wylała się na mnie. W momencie, kiedy wiadro spadło na podłogę, usłyszałam śmiech Dymitra. Usiadłam, wyprostowując nogi. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy. Rosjanin podszedł do mnie i ukucnął.
- I jak niespodzianka? - spytał z uroczym uśmiechem.
Sztucznie pociągnęłam nosem.
- Mokro mi - mruknęłam. Ubrania kleiły się do całego mojego ciała.
Dymitr znów zaczął się śmiać.
- No proszę, aż  tak na ciebie działam?- mruknął niskim głosem.
- Jeszcze czego- wydęłam usta, choć jego uśmiech potrafił zwalić z nóg. Jakim cudem nie miał dziewczyny? Nie żebym tego chciała.
Złapałam Rosjanina za rękę i pociągnęłam w swoją stronę. Upadł koło mnie. Teraz ja się uśmiechnęłam.
- I co teraz?
Dymitr usiadł tak jak ja. Stykaliśmy się ramionami.
- Nadal jesteś bardziej mokra.
Dałam mu kuksańca w ramę.
- Widzisz, chciałaś mi pomóc, a tymczasem jest tu jeszcze większy bałagan - powiedział mężczyzna.
Dotknęłam mokrej podłogi, a potem twarzy Rosjanina.
- Ale przynajmniej było śmiesznie - odparłam.
Dymitr wytarł twarz.
- Ta woda jest zimna, nie rób - powiedział jak mały chłopiec.
- I komu ty to mówisz? - spytałam. Znowu zmoczyłam dłoń i tym razem położyłam ją na karku Rosjanina.
Dymitr wygiął się i odskoczył ode mnie. Zaczęłam się śmiać.
- Rose! Jak możesz? - spytał, udając urażonego.
- Tak jakoś - wzruszyłam ramionami, nadal się śmiejąc.
Nagle poczułam ścierkę na twarzy. Na szczęście była sucha.
- Tak jakoś, to ty teraz wytrzesz tą kałużę, a ja pójdę umyć okna i podłogi - powiedział Dymitr.
Wzięłam ścierkę do rąk i spojrzałam na niego. Próbował wyglądać na poważnego, ale jego oczy nadal wyrażały rozbawienie.
- Dobra. Ale najpierw pójdę się przebrać - rzuciłam i wstałam. Kafelki były śliskie, więc musiałam iść bardzo wolno. W końcu opuściłam kuchnię i poszłam do sypialni po suche ubrania.

_________________________

Nie ma tak dobrze, na Romitri musicie jeszcze trochę poczekać ♥♥♥

1 komentarz:

  1. Coooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

    Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeee

    Dlaczego!?


    Nie róbcie taaaaaaaaaaaaaaaaak!

    😭😭😭😭😭😭😭

    ***
    Byłeś chociaż ubrany, Belikow?


    "- To zależy od tego, co usłyszę."
    -
    Och, no tak. Oczywiście.

    "- Nie wiem co powiedzieć - wychrypiał, po czym odchrząknął."
    -
    Oooo. Głupio się zrobiło?


    "- Niczego nie widziałeś."
    -
    xDDDDDDD


    "- Nie zrobisz tego - powiedział Rosjanin. Lekko pobladł."
    Aaaaaaaaahahahahahahahahahahah xD


    😂😂😂


    Jakie to jest cudowne! 😍😍😍

    Ja chcę więcej! I więcej! 😍

    I życzę weny, choć jak widać wam jej nie brakuje 😂😍

    OdpowiedzUsuń