wtorek, 23 stycznia 2018

Rozdział 19

Prawie zaspałam. Nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Wiem na pewno, że zapomniałam ustawić budzik.Obudziło mnie pukanie do drzwi. Na początku po prostu się odwróciłam na drugą stronę i zakryłam ucho kołdrą. Jednak pukanie się powtórzyło.
Niechętnie sprawdziłam godzinę i prawie zeszłam na zawał. Wybiegłam z łóżka i szybko się przebrałam w pierwsze lepsze ubrania. Włosy związałam szybko gumką. Znów rozległo się pukanie.
Wrzuciłam niedbale książki do plecaka, chwyciłam komórkę i wyszłam z pokoju.
Przed drzwiami stał Dymitr. Już miał zamiar znowu pukać.
- Już jestem! - wykrzyknęłam energicznie, wyminęłam go i zbiegłam na dół. Na stole czekało na mnie już śniadanie.
Duszkiem wypiłam herbatę, przy okazji parząc sobie język. Wzięłam kilka dużych gryzów kanapki i popędziłam do łazienki, mijając w przejściu Dymitra. Umyłam szybko zęby i uczesałam z grubsza włosy. Wybiegłam, dokończyłam kanapkę i zaczęłam ubierać buty i kurtkę.
Dymitr stanął w progu.
- Czemu nie poprosisz Steve'a, żeby cię podwiózł? - spytał.
- Bo on przychodzi dopiero o ósmej, ewentualnie szybciej, jeżeli ojciec go poprosi - wyjaśniłam. - A ojciec mnie nie zawiezie, bo jest już z mamą w pracy. Wątpię, czy zdążę do szkoły nawet, gdybym biegła. Trudno, zdarza się.
- Jeżeli chcesz, mogę cię zawieźć. I tak miałem jechać na zakupy, bo kończą się niektóre składniki.
Spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
-Naprawdę?! Świetnie! To szybko, ubieraj się i idź do samochodu, ja wezmę pieniądze ze szkatułki. - Nie czekając na jego odpowiedź pobiegłam do kuchni. Wyjęłam pieniądze i schowałam je do kieszeni. Wróciłam do korytarza, złapałam swój plecak i pobiegłam do garażu. Dymitr właśnie wsiadał do samochodu. Zajęłam miejsce pasażera. Zapięliśmy pasy i wyjechaliśmy z podwórka.
- Mamy siedem minut, jak zdążysz, to nie dasz rady mnie przekonać, że jest coś, czego nie potrafisz - stwierdziłam. Od tygodnia daję Dymitrowi różne zadania i zawsze wszystko wykonuje. Ten człowiek jest niesamowity.
- Przesadzasz - powiedział, zmieniając bieg.
- Ja przesadzam? To nie ja powiedziałam "dzień dobry" w sześciu językach i to poprawnie!
- Umiem dobrze tylko dwa języki, trzeci tak średnio, a resztę zwrotów znam z książek.
Wydęłam usta.
- Dobra, ale zaraz potem kazałam ci wymienić jak najwięcej postaci z lektur szkolnych. Wymieniłeś nawet takie, o jakich ja już zapomniałam.
- To tylko dlatego, że lubię książki - odpowiedział spokojnie, zupełnie jakby to nie było żadnym wyczynem.
- No okej, ale pamiętasz, jak następnego dnia wymieniłeś wszystkie rasy koni? Sprawdzałam przecież w internecie listę i wymieniłeś dosłownie wszystko.
- Tylko dlatego, że Sonia miała bzika na punkcie koni - wzruszył ramionami.
Zmarszczyłam brwi. Już ja mu udowodnię, że jest niezwykle mądry. Spojrzałam na deskę rozdzielczą. Uśmiechnęłam się. Poklepałam ją i spojrzałam na Dymitra.
- Co to za kolor? - spytałam,
- Grafitowy - odpowiedział bez wahania.
Pokiwałam głową.
- To było proste. A to? - pokazałam na breloczek pod lusterkiem.
Dymitr przyjrzał się mu na tyle, na ile pozwalała mu jazda.
- Jaśminowy - powiedział po chwili.
- A mój plecak?
- Indygo, chociaż podchodzi pod kobaltowy.
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Widzisz?! Jesteś niesamowity! Nie spotkałam jeszcze faceta, który wiedziałby jak wygląda jaśminowy czy kobaltowy.
- Moja mama szyła ubrania i tylko dlatego je znam - wytłumaczył.
- W takim razie, twoja siostra i mama sprawiły, że jesteś niesamowity!
Dymitr pokręcił głową.
- Nie jestem niesamowity. Ale jeżeli tak bardzo chcesz mnie jakoś nazywać, to mów, że jestem... czarujący.
Wywróciłam oczami.
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że jesteś wyjątkowy?
Dymitr nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się delikatnie.
Westchnęłam zrezygnowana. Wtedy usłyszałam, że w radiu zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek. "Thinking out loud", którą śpiewał Ed Sheeran. Uwielbiałam jego piosenki. Od razu podgłośniłam.
Zaczęłam cicho śpiewać. Nie umiałam siedzieć cicho przy piosenkach Eda.
Dymitr zerknął w moją stronę.
Machnęłam ręką.
- Nie zwracaj na mnie uwagi, strasznie fałszuję - mruknęłam.
Stanęliśmy pod szkołą. Spojrzałam na zegar. Zostały mi jeszcze trzy minuty do lekcji.
- Mówiłam, że nie ma rzeczy, której nie umiałbyś zrobić.
- Nie ma za co - odpowiedział ze słodkim uśmiechem.
Już chciałam wychodzić, kiedy zauważyłam bandę Jessego z nim samym na czele przy głównych drzwiach.
- Tylko nie on - mruknęłam. - Życz mi szczęścia.
- Nie zwracaj na niego uwagi.
Skinęłam głową i otworzyłam drzwi. Zanim je zamknęłam, Dymitr pochylił się i powiedział:
- I wcale nie fałszujesz. Pięknie śpiewasz.
- Dzięki - powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi.
Dymitr odjechał, a ja ruszyłam do drzwi. Miałam nadzieję, że nie zauważył mojego rumieńca.
Zbliżyłam się do szkoły. Jesse zaczął iść w moją stronę. Uniosłam wyżej głowę i dumnym krokiem szłam prosto do drzwi. Nie miałam zamiaru się z nim zadawać.
- Rose! - zawołał. - Spoufalasz się ze swoją gosposią?
Minęłam go. Nie odezwałam się ani słowem. On już mnie nie obchodzi. Chętnie obroniłabym Dymitra, ale nie chcę już prowadzić rozmowy z tym idiotą.
- Rose! Nie ignoruj mnie!
Uśmiechnęłam się złośliwie. Jednak coś powiem. Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
- Ach, do mnie mówisz? Przepraszam, myślałam, że zwracałeś się do jakiejś innej dziewczyny. Nie mam czasu.
Odwróciłam się i weszłam do szkoły.
- Rose! Posłuchaj mnie.
Wywróciłam oczami. Co za dupek.
- Powiedziałam, że nie mam czasu.
Za minutę zaczyna się lekcja. Dam radę go ignorować.
- Rose, przepraszam!
Prawie się przewróciłam. Odwróciłam się do niego. Nie próbowałam ukryć zaskoczenia i szoku.
- Co powiedziałeś? Bo wydaje mi się, że się przesłyszałam.
- Przepraszam, ja...
- Nie, jednak się nie przesłyszałam - powiedziałam.
Chłopak wywrócił oczami.
- Daj mi dokończyć. Rose, przepraszam. Zachowałem się jak ostatni idiota. Wybaczysz mi? - uklęknął i złożył ręce.
- Czy wybaczę ci to, że przez cały nasz chory związek się mną wysługiwałeś, wyzywałeś, spotykałeś z innymi dziewczynami, a mi nigdy nie okazałeś czułości? - wyliczyłam na jednym wdechu. - Nie.
Jesse cicho zaklął.
- Rose, proszę. Błagam. Wybacz mi. Zrozumiałem swój błąd, jestem już innym człowiekiem.
Rozejrzałam się dookoła. Chyba wszyscy zebrani uczniowie wpatrywali się w nas. Kilku nagrywało Jessego. Uśmiechnęłam się. Miło będzie to pociągnąć.
- Innym człowiekiem? - zagadnęłam.
- Tak. Będę codziennie dawał ci kwiaty, zabierał na kolację... Będziemy robić wszystko, na co będziesz miała ochotę. Tylko wróć do mnie.
- Hmmm, niech się zastanowię. - Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na sufit. Zadzwonił dzwonek, ale nikt się nie ruszył. Ludzie chcieli wiedzieć, jak to się skończy.
- Proszę, Rose.
- Widzisz... Ktoś uświadomił mi, że byłam niezwykle głupia i ślepa, kiedy z tobą chodziłam. Znam cię dobrze. Nie zmieniłeś się. Jesteś zbyt zapatrzony w siebie. Teraz to wiem. Co jutro robisz? - zmieniłam nagle temat.
- Idę na paintball z kumplami - odpowiedział bez wahania.
- Niech zgadnę. Wszyscy będą z dziewczynami, a ty nie możesz sobie żadnej znaleźć i prosisz mnie, żebym do ciebie wróciła, bo nie chcesz iść sam. Nie będziesz już w grupie samcem alfa i to cię boli. Wcale ci na mnie nie zależy.
Jesse miał otwarte usta, wpatrywał się we mnie tępo. Ruszał ustami, ale niczego nie mówił.
- Wiedziałam - odparłam, po czym odwróciłam się i ruszyłam do sali.
Uśmiechnęłam się złośliwie. Tylu uczniów ma filmik, na którym wielki i wspaniały Jesse błaga dziewczynę, żeby do niego wróciła. Muszę się dostać do tego filmiku.

***

- To było piękne - powiedziała Lissa. Siedziałyśmy przy stoliku podczas przerwy na lunch.
- Dzięki - odpowiedziałam. - Myślisz, że teraz da mi spokój?
- Jestem tego pewna. Dałaś mu takiego kosza, że koledzy będą się z niego śmiali przez wieki. Już się do ciebie nie zbliży.
Uśmiechnęłam się.
- Mam taką nadzieję. Wiesz może, kto to nagrywał? Z naszych znajomych, oczywiście.
- Mason. Nieźle się uśmiał. Myślałam, że się udusi.
- Świetnie. Będę musiała wyciągnąć od niego ten filmik.
- To raczej nie będzie trudne. W ogóle słyszałaś, że udało mu się zaprosić Mię do kina?
Uniosłam brwi.
- Naprawdę?
Lissa pokiwała energicznie głową.
- A Mia była w siódmym niebie.
Uśmiechnęłam się. Wyobraziłam sobie, że pewnego dnia Dymitr mówi, że zabiera mnie do kina. Idziemy na komedię romantyczną. W pewnym momencie (przez to, że trzeba dzielić podłokietniki z osobą z boku) łapiemy się za ręce. Albo idziemy na horror. Taki bardzo straszny. Dymitr oczywiście się nie boi, a ja trzęsę się ze strachu, przez co, kiedy wychodzimy, Dymitr musi mnie przytulać, bo prawie płaczę ze strachu. A potem, żebym zapomniała o złym potworze, całuje mnie i mija cały strach...
- Rose? Zarumieniłaś się. Wyobrażasz sobie siebie na miejscu świadkowej? - zaśmiała się Lissa.
Gdyby wiedziała, o czym myślałam, znowu zaczęłaby mi truć o włączeniu telefonu przy pierwszym pocałunku.
- Tak - skłamałam.

***

Weszłam do domu. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i zdjęłam buty. Już w korytarzu poczułam zapach pieczonego kurczaka.
- Jak ładnie pachnie - powiedziałam, wchodząc do kuchni. Dymitr przekładał kurczaka z blachy na duży talerz.
- To idź umyj ręce i zaraz będziesz jeść.
- Się robi - zasalutowałam i poszłam do łazienki.
Obiad był tak pyszny, że nawet nie wiem, kiedy zniknął z talerza. Nawet rodzice zjedli wszystko w mniej niż piętnaście minut. A trochę tego wszystkiego było.
Po obiedzie pomogłam Dymitrowi znieść naczynia ze stołu.
- Ile żył Einstein? - spytałam.
- Siedemdziesiąt sześć lat - odpowiedział niemal natychmiast.
- Tego też cię uczyli na fizyce? - spytałam w szoku, że znał odpowiedź na to pytanie.
- Nie, sprawdziłem to, bo byłem ciekawy.
Pokręciłam głową.
- Jest coś, czego nie wiesz? - spytałam.
- Nie wiem - odpowiedział ze śmiechem.
Zmrużyłam oczy.
- Ile kosztuje czekoladowy baton Nesquik?
- Ostatnio widziałem za dolara, ale osobiście uważam, że to trochę za dużo.
- To strasznie drogo! - wykrzyknęłam. - Za batona?
- Czekoladowego.
- Tak czy siak, to drogo.
Abe wszedł do kuchni.
- Rose, musimy wrócić do pracy, nie wiem o której wrócimy. Tylko nie roznieś domu, jasne? - powiedział.
- Pewnie. Będę grzeczna.
- Mam nadzieję. Dymitrze, mógłbyś ją przypilnować do końca zmiany?
- Oczywiście, panie Mazur.
- Dzięki tato, że mi ufasz - mruknęłam.
- Też cię kocham, córcia.

3 komentarze:

  1. Oj tak, Rose. Dymitr jest cudny i zrobi wszystko. Jest Bogiem. A co to Dymitr? Zaprzeczamy FAKTOM? Oj, dostanie Ci się Towarzyszu. Tak nie kulturalnie. Przecież odpowiadasz na KAŻDE pytanie. No ja nie wiem, co tu się podziało.
    Cudny rozdział, czekam na kolejny i życzę weny (tej normalnej, jak zawsze) 😘😘😘😘😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam cudowny rozdział jak zwykle. Rose zdziwiłam mnie szybką ewakuacją z domu jak normolnie błyskawica. Sytuacja z tym debilem pobiła wszytko. Sama chcę ten filmik. To musiało wyglądać pięknie. Rose masz rację Dymitr to normanie chodząca encyklopedia. Abe jak zwykle wierzy w córkę tak strasznke aż Dimka musi jej pilnować. Normalnie zaufanie 100%. Dobra czekam na nexta.
    G&G

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze to piękne, że nowy rozdzialik pojawił się tak szybko! ❤

    Po drugie kocham was za to.

    Po trzecie nawet ja nie wiem jaki to jaśminowy i kobaltowy.
    Po czwarte, Towarzyszu mniej skromności! Rose ma świętą rację! :D

    I po piąte mam nadzieję, że z tego pilnowania wyjdzie coś fajnego... ❤


    A! I dobrze ci tak Jesse palancie! 😜 Ta rozmowa od dłuższe czasu był już tylko formalnością 😁

    OdpowiedzUsuń