niedziela, 29 października 2017

Rozdział 12

Następnego dnia obudziłam się w dobrym humorze. Była prawie dziesiąta i - o dziwo - przez okno do pokoju wpadały promienie słońca. Podniosłam się i wstałam z łóżka. Wyjęłam z szafy czyste ubrania i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, ubrałam się i uczesałam. Związałam dzisiaj włosy w wysokiego kitka.
Zeszłam powoli do jadalni na śniadanie. Ojciec siedział już przy stole i jadł jajecznicę. Usiadłam na swoim miejscu i sięgnęłam po kanapkę z szynką i sałatą. Wzięłam kęs i popiłam ciepłą, owocową herbatą.
Do pomieszczenia weszła matka.
-Dzień dobry, kochanie - powiedział Abe, całując matkę, kiedy ta usiadła obok niego.
-Dzień dobry - odpowiedziała. Zmierzyłam ich wzrokiem. - Rose, jak ci poszedł sprawdzian z matematyki?
Cóż, nienawidzę elektronicznych dzienników.
-Został przełożony na jutro - odpowiedziałam.
-Mam nadzieję, że się nauczyłaś - mruknęła.
Przewróciłam oczami. Dlaczego ona musi tak długo trzymać urazę? Rodzice zjedli śniadanie i poszli załatwiać swoje sprawy. Po chwili Abe zajrzał do jadalni.
-Rose, porywam mamę. Wrócimy późno, proszę, bądź grzeczna.
-Jasne.
Ojciec uśmiechnął się i wyszedł.
Zebrałam talerze i kubki i zaniosłam je do kuchni. Tam zastałam Dymitra, pijącego kawę. Poczułam, jak na policzki wpływa mi rumieniec. Przełknęłam ślinę. Moje zachowanie zdecydowanie nie jest normalne.
Dymitr usłyszał moje kroki i się odwrócił. Posłał mi promienny uśmiech, który odwzajemniłam. Wstawiłam naczynia do zmywarki i podeszłam do mężczyzny.
-Długo dzisiaj spałaś - odezwał się pierwszy.
-Śpię długo, kiedy tylko mogę - zaśmiałam się.
Oparłam się o blat, stykając się niemal ramionami z Rosjaninem.
-Chcesz mi pomóc? - spytałam.
Dymitr uniósł brew, patrząc na mnie.
-W czym?
-Moi rodzice mają dzisiaj rocznicę ślubu. Chciałabym przygotować im na wieczór romantyczną kolację, ale totalnie nie umiem gotować. Za to ty urodziłeś się kucharzem.
Dymitr parsknął śmiechem.
-Nie przesadzaj. Oczywiście, że mogę ci pomóc, tylko nie wiem, czy będę miał wszystkie składniki. Będę musiał pojechać na zakupy.
Wpadłam na genialny pomysł.
-Wiem! Pojedziemy razem na zakupy i tam stwierdzimy, co w ogóle będzie na kolacji.
-A czy ty przypadkiem nie masz szlabanu?
Przewróciłam oczami.
-No proszę. To nadzwyczajna sytuacja. Rodziców nie ma w domu, więc ani ty, ani ja nie będziemy mieli kłopotów.
Dymitr przez chwilę się zastanawiał.
-Cóż... Myślę, że w takiej sytuacji możemy zrobić wyjątek. Ale musimy się szybko uwinąć.
-Dziękuję! - objęłam go mocno. Zaskoczony, odwzajemnił uścisk. Wczoraj też był zaskoczony. Ja chyba też jestem samą sobą zaskoczona.
Mogłabym się tak do niego przytulać godzinami. Był ciepły i wysoki i ładnie pachniał. Nigdy bym nie pomyślała, że spodoba mi się zapach wody kolońskiej, ale do Dymitra ten zapach bardzo pasował.
-To co, jedziemy? - spytałam, odsuwając się od Rosjanina.
-Tak. Tylko ubierz się cieplej. Mimo iż świeci słońce, jest naprawdę zimno.
-Robi się - zasalutowałam i ruszyłam do swojego pokoju.
Ubrałam ciepły, bawełniany, błękitny sweter. Zeszłam na dół, gdzie czekał już Dymitr. Ubrałam wysokie kozaki i czarną kurtkę.
-Możemy iść - powiedziałam.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.
-Gdzie są w takim razie twoi rodzice? - spytał Dymitr, przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Pewnie na randce. Ale na pewno nie w galerii. W przeciwieństwie do mnie, oni nie lubią tam chodzić. Więc możemy być spokojni.
Wyjechaliśmy z terenu willi i skierowaliśmy się do galerii. Po paru minutach wjeżdżaliśmy już na parking. Wysiadłam z auta i poczekałam, aż Dymitr zakluczył pojazd. Weszliśmy do ogromnego budynku.
-No to słucham, co byś chciała zrobić dla rodziców? - spytał mężczyzna.
-Na pewno musimy kupić jakieś dobre wino - zdecydowałam. - Nie chcę podbierać rodzicom alkoholi z barku. Poza tym, w domu nie ma żadnego dobrego wina.
Tak więc naszym pierwszym celem był sklep z alkoholami.
-A skąd ty wiesz, jak powinno smakować dobre wino, skoro nie jesteś jeszcze pełnoletnia? - spytał Dymitr.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się pod nosem.
-Po prostu wiem.
Zaczęliśmy przechadzać się pomiędzy półkami z winami, oglądając etykietki.
-To może być dobre - pokazał Dymitr po paru minutach.
-Pokaż.
Wzięłam od niego butelkę i przeczytałam naklejkę.
-Widzisz, jaki masz dobry gust. Bierzemy - zadecydowałam.
Zapłaciliśmy z wino i wyszliśmy ze sklepu.
-Musimy coś zrobić na deser - pomyślałam głośno.
-Co twoi rodzice lubią?
Zamyśliłam się.
-Hmm... Oni zjedzą wszystko, co jest słodkie - stwierdziłam.
Przez chwilę zastanawialiśmy się nad odpowiednim deserem.
-Czyli lubią tiramisu? - spytał po chwili Rosjanin.
-Lubią.
-A lody?
-Też.
-To może zrobię deser lodowy o smaku tiramisu?
Zatrzymałam się w pół kroku i spojrzałam na Dymitra wielkimi oczami.
-Umiesz sam zrobić lody? - spytałam szczerze zaskoczona.
Dymitr uśmiechnął się delikatnie i skinął głową.
-Dobra zrobisz, pod warunkiem, że dla mnie też będzie jedna porcja.
-Dobrze.
Uśmiechnęłam się zadowolona.
-To co potrzebujesz?
Weszliśmy do kolejnego sklepu i wzięliśmy wszystko, co Dymitr potrzebuje do zrobienia lodów o smaku tiramisu.
Przechodząc głównym holem, zauważyłam KFC.
-Chodźmy coś zjeść - poprosiłam.
-Już jesteś głodna? - zapytał Dymitr, a w jego głosie usłyszałam rozbawienie.
-Mało jem, szybko robię się głodna - wzruszyłam ramionami.
Zamówiliśmy jedzenie i zajęliśmy jeden ze stolików tak, aby dobrze widzieć kasę.
Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na krześle. Wydawało mi się, że w galerii robi się coraz cieplej.
-To miłe z twojej strony, że chcesz przygotować coś takiego dla rodziców - przyznał Dymitr.
-Wiem - wzruszyłam ramionami po raz setny dzisiaj. - I tak jestem wściekła, że nie mogę nigdzie wychodzić.
Dymitr zachichotał. Po chwili mężczyzna poszedł po nasze zamówienia. Zaczęłam się rozglądać dookoła, kiedy zauważyłam w oddali na holu grupkę chłopaków i dziewczyn. Stali na środku i głośno się śmiali. Rozpoznałam kilka osób z klasy. Jednym z chłopaków był Jesse. Obejmował dwie dziewczyny, uśmiechając się do nich cwanie.
-Na co tak patrzysz? - usłyszałam głos Dymitra.
Odwróciłam wzrok i spojrzałam na jedzenie przed sobą.
-Na nic takiego - odpowiedziałam, zabierając się za jedzenie, jednak i tak obejrzałam się na grupę nastolatków. Te dwie dziewczyny niemal się śliniły.
Z powrotem odwróciłam wzrok i zauważyłam, że Dymitr spojrzał w tamtym kierunku.
-Czy to nie jest ten twój chłopak? - spytał.
Westchnęłam.
-Tak, to on.
Przez chwilę panowała cisza.
-Nie chcę się wtrącać - zaznaczył mężczyzna - ale radziłbym ci z nim zerwać.
-Ale... - już chciałam protestować, ale coś się zmieniło. Dlaczego? Czułam, że zależy mi na opinii Dymitra. Nie chcę, żeby miał o mnie złe zdanie. Zależy mi na nim. Teraz już to wiem. Stwierdziłam, że powinnam mu wytłumaczyć, dlaczego tak bardzo nie chcę zrywać z Jessem. - Jesteśmy ze sobą tylko dla jednego.
-Chyba wiem o tym - mruknął Dymitr. Coś w tonie jego głosu się zmieniło. Przyjrzałam się mu.
-No właśnie. Więc nie wiem, czemu nikt nie chce tego zrozumieć - powiedziałam powoli.
-Nie uważasz, że powinnaś mieć dla siebie więcej szacunku? Nie możesz dać mu siebie tak traktować - powiedział poważnie Dymitr.
-O czym ty mówisz? - spytałam.
-Przecież już powiedziałaś, że chodzisz z nim tylko dla jednego.
Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza. W końcu zrozumiałam, jak on mógł zrozumieć sformułowanie "jesteśmy razem tylko dla jednego".
-Czy ty pomyślałeś, że jestem z nim tylko dla... Co? - jęknęłam. - Fuj, nie! Nigdy w życiu! Źle mnie zrozumiałeś - wzdrygnęłam się. - Jestem z nim tylko dla sławy. Wiesz, dzięki temu związkowi jestem w szkole popularna.
Nie mogłam uwierzyć, że Dymitr mógł tak o mnie pomyśleć...
-Dla sławy? - spytał, żeby się upewnić.
-Tak i tylko dlatego. Nic więcej nas nie łączy.
-Przecież on cię wyzywał. Nie uważasz, że nie warto być tak poniżanym dla sławy? Jestem pewny, że i bez niego byłabyś popularna. Pomyśl, może któryś z chłopaków naprawdę cię kocha? Mógłby cię traktować jak królową tylko po to, żebyś była szczęśliwa. Tymczasem Jesse tylko cię wyzywa i poniża. To nie jest w porządku. W dodatku szlaja się z innymi dziewczynami, które potem mogą się z ciebie śmiać.
Coś jakby mnie zabolało. Pierwszy raz poczułam, że Dymitr może mieć rację. Fakt, kiedy Jesse wyzywa mnie od najgorszych szmat, czuję się okropnie.
Ma rację. Już dzięki temu, że jestem bogata, jestem popularna. A gdybym jeszcze publicznie zerwała z Jessem, stałabym się jeszcze bardziej sławna.
-Dlaczego w ogóle chcesz być sławna? W domu nie wyglądasz na kogoś, kto chce być przez wszystkich uwielbiany - kontynuował Dymitr.
-No... Cóż... Kiedy jest się popularnym, życie w szkole staje się o wiele łatwiejsze. Ma się więcej przyjaciół i w ogóle.
-Więcej przyjaciół? A czy nie lepiej mieć na przykład tylko jednego, ale za to prawdziwego przyjaciela?
Spojrzałam ponownie na grupę Jessego. Dziewczyny, które tam stały były rzekomo moimi "przyjaciółkami".
-Chyba masz rację - powiedziałam powoli.
-Pamiętaj, on nie jest więcej wart od ciebie, czy w ogóle kogoś innego. Wszyscy są sobie równi, nie ważne, jak bardzo są bogaci, czy jaką pozycję społeczną posiadają.
Uśmiechnął się delikatnie. Przez chwilę jedliśmy w ciszy, podczas gdy ja zbierałam odwagę.
- Dymitr, mogłabym o coś spytać?- powiedziałam w końcu niepewnie.
- Słucham.
- Bo... chodzi o to... Jak pozwoliłam zaprosić Zoję...
- Coś zniszczyła?- martwił się.
- Nie, nie! Tylko - no dalej Rose, wyduś to z siebie.- trochę powiedziała mi o warunkach w jakich żyjecie.
Zauważyłam, że Dymitr się spiął. Jednak kontynuowałam dalej.
- Nie chciałabym się wtrącać, po prostu... żal mi tej małej.  Mimo trudnego początku, chciałabym być twoją przyjaciółką. Co tak naprawdę dzieje się u was? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście.
- Nie chciałbym obarczać cię moimi problemami- widzę, że bije się z myślami.
- Chętnie cię wysłucham. Swoich i tak mam za mało - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Ehh...- przetarł dłonią włosy.- To prawda, nie do końca nam się powodzi, ale dajemy sobie radę. Moja mama i siostry też pracują, oprócz Wiktorii, jednak najbardziej pomaga nam moja praca u was. To był też główny powód naszego wyjazdu z Rosji. Nasz ojciec był pijakiem i hazardzistą. Narobił nam wiele długów, a później się powiesił. Tydzień po pogrzebie przeprowadziliśmy się tutaj z nadzieją na lepszą przyszłość. Mamy małe mieszkanko, ale mieścimy się. Na nic większego nas nie stać.
Zrobiło mi się żal całej jego rodziny. A co musiała czuć jego matka.
- O Boże, to okropne. Mogę ci jakoś pomóc?- dotknęłam jego ramienia w geście wsparcia.
- Nie trzeba, naprawdę. Jak mówiłem praca u was to największa pomoc.
- Ile macie tego długu?
- Z odsetkami będzie około sto milionów rubli. W przeliczeniu na dolary to ponad 1.720.000$
O matko. Dla moich rodziców to prawie nic, ale dla nich to pewnie całe życie. Nie mogę uwierzyć, że ktoś w takiej sytuacji potrafi być tak wesoły. A ja tak mu utrudniałam życie. Ale mam pomysł jak to naprawić. Nie wierzę, że świat potrafi być tak okrutny.
-A teraz pomyślmy o kolacji - zmienił temat.
Pokiwałam głową, nie do końca przekonana. Ale co zrobić?
-Może jako przystawkę damy jakieś krewetki w sosie? Rodzice bardzo lubią owoce morza.
-Hmm... Dobry pomysł. Znam przepis na pewien dobry sos. A skoro lubią owoce morza, na główne danie może być coś podobnego. Lubią spaghetti?
-Spaghetti z owocami morza? - spytałam z uśmiechem. - Strzał w dziesiątkę. No to zostało nam dokończyć zakupy i wracamy do domu przygotowywać kolację.
Dokończyliśmy jedzenie, po czym ubraliśmy kurtki i odnieśliśmy tace.Szliśmy dalej przez centrum, gdy zobaczyłam na wystawie płaszcz a'la kowbojski prochowiec.
- W tym mógłbyś czytać te swoje westerny - zaśmiałam się.
Rosjanin zatrzymał się i spojrzał na płaszcz.
- Oj tak. Może kiedyś- rozmarzył się.
- Uuu! Widzę, że pasjonat dzikiego zachodu.
- Skąd wiedziałaś?- spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Dobra, ty idź do sklepu po owoce morza, a ja kupię coś dla rodziców.
- Czemu nie pójdziemy razem?- spytał zdziwiony i jakby trochę rozczarowany.
- Wiesz, jak chcesz, to też możesz - wzruszyłam ramionami pokazując sklep za sobą.
Doskonale wiedziałam, że jest tam sklep z ekskluzywną bielizną.
- To co? Spotykamy się przy wyjściu z supermarketu?- uśmiechnął się niewinnie.
Zaśmiałam się.
- Oczywiście.
Oboje się odwróciliśmy i poszliśmy każdy w swoją stronę. Weszłam do sklepu z bielizną, ale gdy upewniłam się, że Rosjanin odszedł, wróciłam do sklepu, gdzie na witrynie stał manekin z prochowcem. Po chwili manekin był pusty, a ja miałam prezent dla mężczyzny na święta. Ale i tak wstąpiłam po bieliznę dla mamy. Co roku kupuję i co roku je niszczą z ojcem. Jak z nimi żyć? Tak jak się umówiliśmy, spotkałam Rosjanina przed sklepem. Pochodziliśmy jeszcze trochę po centrum, po czym wyszliśmy. Czas wracać do domu. 

7 komentarzy:

  1. "Zaskoczony, odwzajemnił uścisk. Wczoraj też był zaskoczony. Ja chyba też jestem samą sobą zaskoczona."
    -
    Hahaha 💕


    "Mogłabym się tak do niego przytulać godzinami. Był ciepły i wysoki i ładnie pachniał. Nigdy bym nie pomyślała, że spodoba mi się zapach wody kolońskiej, ale do Dymitra ten zapach bardzo pasował."
    -
    Och... 😍

    "-A skąd ty wiesz, jak powinno smakować dobre wino(...)"
    -
    Heloł, Towarzyszu! Gdy spotkaliście się pierwszy raz ona była na kacu! Łączym, łączym!


    "-Widzisz, jaki masz dobry gust. Bierzemy - zadecydowałam."
    -
    Haha 💕


    "-Czy to nie jest ten twój chłopak? - spytał."
    -
    Przywal mu! Przywal mu, Belikow!


    "(...)Pomyśl, może któryś z chłopaków naprawdę cię kocha? Mógłby cię traktować jak królową tylko po to, żebyś była szczęśliwa.(...)"
    -
    Matko, jak ja kocham tego człowieka 😍 *rozpływa się*


    "(...)trochę powiedziała mi o warunkach w jakich żyjecie."
    -
    Aaaaa! Dzieje się! ❤️

    "sto milionów rubli"
    -
    Ale że co?! O japierdzile! No tak nie można, cholera jasna!


    "- Dobra, ty idź do sklepu po owoce morza, a ja kupię coś dla rodziców."
    -
    Kupi mi go! Kupi! Ja to wiem!


    "- Wiesz, jak chcesz, to też możesz - wzruszyłam ramionami pokazując sklep za sobą.
    Doskonale wiedziałam, że jest tam sklep z ekskluzywną bielizną."
    -
    Uwielbiam cię, Rose. ❤️ 😂😂😂
    I dam sobie rękę uciąć, że Dymitr zaczął ją sobie wyobrażać w jednym z seksownych kompletów... 😏


    "(...)gdzie na witrynie stał manekin z prochowcem."
    Mówiłam! Mówiłam! Ja to wiedziałam! 😂😍

    Ale dopiero na święta? Kiedy te święta?!


    "Co roku kupuję i co roku je niszczą z ojcem."
    -
    xDDDDD


    Ten rozdział był przepiękny!
    Masy weny i czekam na nn! 💖


    ***

    PS: Tak z ciekawości, jeśli chodzi o słowo "zakluczyć", to jak zwracasz się np. do mamy to mówisz "Zaklucz samochód" albo "zaklucz drzwi", czy "zakluczyłaś mieszkanie"?
    Już od dłuższego czasu zastanawia mnie (oczywiście zawsze zapominam się o to zapytać) czy naprawdę w kontaktach międzyludzkich (xD)używasz tego słowa?
    Pytam, bo pierwszy raz u ciebie spotkałam się z nim i wydaje mi się strasznie dziwne i nienaturalne (zawsze sobie myślę czy drzwi naprawdę trzeba "zakluczać" (och, nie cierpię tego słowa... grrr...) czy nie można ich po prostu zamknąć???)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to słowo wydaje się być dziwne, ale u mnie w rodzinie wszyscy tak mówią i już się przyzwyczaiłam 😉

      Usuń
  2. Coś widzę że niedługo będą parą. Oooo jak słodko.
    Czekam na nn i życzę weny.
    Super :-) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiadomo. Pisze się, ale kiedy się napiszę, będzie. Na razie ja mam mnóstwo nauki, a Marta prze konkurs literaci i po prostu nie mamy kiedy. Ale w każdej chwili piszemy i może dzisiaj lub jutro się pojawi. Ale nic nie obiecuje. Więc cierpliwości 💖💖💖💖

      Usuń