niedziela, 8 października 2017

Rozdział 9

Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam głośno muzykę z telefonu. Przeszłam szybko przez przejście dla pieszych i ruszyłam w stronę domu.
Błyskawicznie dotarłam do willi. Wparowałam do domu i od razu rzuciłam plecak pod ścianę. Zdjęłam kurtkę po czym odwiesiłam ją na wieszak. W korytarzu pojawił się Dymitr.
Nie rozmawiam z nim już od tygodnia. Tak jak na początku całkiem go lubiłam, tak teraz mam go serdecznie dosyć. Udałam, że go nie widzę i weszłam się do kuchni.
-Nie powinnaś być jeszcze w szkole? - usłyszałam za sobą głos Rosjanina.
Przewróciłam oczami, ale nie zauważył tego, bo nadal stałam do niego tyłem.
-Może powinnam, a może nie - prychnęłam. Niech wie, że nadal nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
-Pan Mazur wie? - Dymitr nie dawał za wygraną.
Odwróciłam się do niego zirytowana.
-Nie i nawet nie waż się mu o tym mówić - zagroziłam.
Rosjanin uniósł jedną brew, ale nie drążył dalej tematu. Powiedział tylko:
-Muszę iść do sklepu. Wrócę za jakąś godzinkę.
Zabrał pieniądze ze szkatułki i opuścił pomieszczenie.
Nalałam sobie wody do szklanki i napiłam się. Ten cały Bielikow coraz bardziej mnie denerwuje. Muszę coś zrobić, żeby raz na zawsze się ode mnie odwalił.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. W tym momencie do głowy przyszedł mi genialny plan. Wróciłam do korytarza i zabrałam swój plecak. Zaniosłam go do swojego pokoju, po czym zeszłam z powrotem na parter. Stanęłam na środku salonu i rozejrzałam się dookoła. Czas wdrążyć mój plan w życie.
Podeszłam do kwiatów, które stały w rogu pokoju. Zerwałam parę liści i płatków, po czym rozrzuciłam je po całym pomieszczeniu. Powyciągałam z opakowań chusteczki, porozrywałam je, pogniotłam i również rzuciłam na meble i podłogę. Wiem, że gdyby Abe zobaczył ten bałagan, byłby wściekły na Dymitra, ale ten Rusek zawsze zdąży wszystko posprzątać. Tak więc weszłam do kuchni, nalałam do dzbanka wody i rozlałam ją w salonie. W łazience porozrzucałam ręczniki i mydła. W kuchni miałam większe pole do popisu. Większość ręczników papierowych zniszczyłam i rozrzucałam gdzie popadnie. Pokruszyłam kromkę chleba, wyrzuciłam owoce z miski, wyciągnęłam kostki lodu i położyłam na blacie. Rozlałam mleko i sok i wszystko zostawiłam. Podobny bałagan zrobiłam w reszcie pomieszczeń. Nie oszczędziłam nawet biura ojca.
Zadowolona z efektu, wróciłam do swojego pokoju. Zabrałam się za robienie lekcji. Tylko w swoim pokoju zostawiłam porządek, ale to było oczywiste.
Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam, jak Dymitr wrócił z zakupów. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy zobaczy ten bałagan, to już nigdy więcej nie będzie się wtrącał.
Skończyłam robić lekcje. Odłożyłam ładnie zeszyty do szafki i powoli, dumna z siebie, zeszłam na parter. Weszłam do kuchni i zobaczyłam, jak Dymitr ściera rozlane mleko z blatu szafki. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
-Czemu to wszystko zrobiłaś? - spytał jakby trochę smutno.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz - wydęłam usta i podeszłam do lodówki.
Wyjęłam resztę sałatki z wczoraj.
-Nie musiałaś aż tak brudzić - usłyszałam.
-Masz jakiś problem? Taka jest twoja praca, możesz się zwolnić w każdej chwili.
Wyszłam z kuchni i wróciłam do mojego pokoju - jedynego czystego miejsca.
Kiedy wszystko zjadłam, zaniosłam naczynie do kuchni. Włożyłam je do zmywarki i rozejrzałam się. Kuchnia była już czysta, ale widziałam przez uchylone drzwi, że Dymitr sprząta jadalnie. Już chciałam wyjść z kuchni, kiedy usłyszałam zamykane drzwi. Zamarłam w pół kroku i zaczęłam nasłuchiwać.
-Co to wszystko ma znaczyć?! - usłyszałam zdenerwowany głos Abe'a.
Przygryzłam zaniepokojona wargę. Zaraz Dymitr powie Abe'mu, że to moja sprawka i dostanę szlaban do końca życia!
Nie drgnęłam nawet o milimetr. Dymitr wyszedł drugimi drzwiami, przez salon do korytarza.
-Zapraszam pana do mojego biura - Abe był śmiertelnie poważny i mega wkurzony.
Poczekałam, aż drzwi do biura ojca się zamknęły i na palcach podeszłam do tego pomieszczenia. Przyłożyłam ucho do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać.
-Niech mi pan powie, za co ja panu płacę? - usłyszałam Abe'a. Czułam, że zbliża się mój koniec. I na co ja to robiłam?
-Za pomoc w domu - odpowiedział posłusznie Dymitr.
-Między innymi z sprzątanie, prawda? - drążył ojciec.
-Tak.
-Więc co to ma wszystko znaczyć! Nasza poprzednia gosposia, która była już schorowana, sprzątała lepiej!
Cała dygotałam. To ten moment. Dymitr powie, że to ja. Ciekawe, czy powie też o tym, że zerwałam się z lekcji.
-Przepraszam, to moja wina, panie Mazur.
Nie wierzyłam własnym uszom. Dymitr nic nie powiedział. Nie powiedział prawdy, nie wkopał mnie. Przyjął wszystko na siebie, po tym jak mu dokuczałam.
-Rozumiem, że jest panu przykro, ale nie potrzebuję tutaj takich ludzi. Przykro mi, ale jestem zmuszony pana zwolnić.
Zrobiłam wielkie oczy. Przez chwilę w biurze panowała idealna cisza.
-Rozumiem - odpowiedział Dymitr tak cicho, że nie byłam pewna, czy sama tego nie wymyśliłam.
Poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Nie czekając ani sekundy dłużej, wparowałam do biura.
-Tato, nie zwalniaj go, błagam. Dymitr kłamie, to moja wina. Ja to wszystko zrobiłam. Dymitr nie mógł zdążyć tego posprzątać. Proszę, nie zwalniaj go, bo to moja wina - paplałam bez ładu i składu. Widziałam zaskoczenie na twarzy Rosjanina oraz zdenerwowanie u ojca.
-Jak to ty to zrobiłaś? - spytał Abe.
Zrobiłam przepraszającą minę.
-No ja tak nabrudziłam... Przepraszam. To naprawdę nie jest wina Dymitra, nie zwalniaj go.
Przez chwilę panowała cisza. Abe przetarł twarz dłońmi.
-Dziecko, co ja z tobą mam... Dobrze. Przepraszam pana, ma pan dalej tę robotę. A ty, młoda damo posprzątasz teraz cały dom.
Pokiwałam głową.
-Dobrze. I jeszcze raz przepraszam.
Wyszłam za Dymitrem z biura i bez chwili zwłoki weszłam do jadalni. Jak było to przysłowie? Kto dołki kopie, ten sam w nie wpada. No to czas posprzątać ten bałagan.
Podniosłam z podłogi parę listków ręcznika papierowego i zaczęłam ścierać wodę ze stołu. Nagle do jadalni wszedł Dymitr i też zaczął sprzątać.
-Dlaczego mi pomagasz? - spytałam cicho ze skruchą. Tak strasznie uprzykrzałam mu tutaj życie, a on nie jest na mnie zły i nawet mi pomaga.
-Taka jest przecież moja praca - odpowiedział. Zauważyłam, że delikatnie się uśmiechnął.
-Tak, ale przecież to ja miałam teraz wszystko posprzątać.
Dymitr spojrzał na mnie.
-Wiem. Zrozumiałaś swoją winę, przyznałaś się, więc czemu miałbym ci nie pomóc?
Przez chwilę rozważałam jego słowa, po czym uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dziękuję. I przepraszam. Za wszystko. Wybaczysz mi? Obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy.
Uśmiech na twarzy Rosjanina powiększył się.
-Wybaczam - powiedział.
Razem posprzątaliśmy jadalnię i przenieśliśmy się do salonu. Jęknęłam na jego widok.
-I po co ja to zrobiłam? - spytałam sama siebie.
Usłyszałam tylko chichot Dymitra.
Posprzątaliśmy cały dom. Zajęło nam to trzy godziny. Byłam już zmęczona. Teraz zaczęłam podziwiać Dymitra za to, że wytrzymuje w tej pracy. Nie wiem, czy umiałabym przez cały dzień tak sprzątać.
-Dziękuję, że mi pomogłeś - powiedziałam, kiedy odnosiliśmy środki czystości.
-Nie ma za co - odpowiedział mężczyzna.
Schowałam płyny do szafki w momencie, kiedy usłyszałam, że z biura wyszedł ojciec. Skierowałam się do pokoju, ale Abe mnie zatrzymał.
-Rose, pozwól do mnie na słówko - powiedział poważnie. Ups?
-Coś się stało? - spytałam powoli, niewinnie.
-Owszem stało się. Gdzie byłaś na dwóch ostatnich lekcjach?
No to wpadłam.
-Boo ja myślałaam, że jesteśmy zwolnieni i... Noo - zaśmiałam się nerwowo.
-Rose, co się z tobą dzisiaj dzieje? - spytał zmęczony.
-Nic. Przepraszam za wszystko, co dzisiaj zrobiłam. Mogę już iść?
-Możesz - westchnął Abe. - Wracam do pracy, wrócę dzisiaj później, przekaż matce.
Pokiwałam szybko głową i wyminęłam ojca.
Weszłam na piętro, a następnie do swojego pokoju.
Może jednak ten Dymitr nie jest taki zły? Pomógł mi w sprzątaniu... A nie musiał. W sumie jest całkiem fajny... I miły... Może dam radę się z nim zaprzyjaźnić?
Po jakimś czasie zrobiłam się głodna, więc zeszłam do kuchni. Już chciałam wejść do pomieszczenia, kiedy usłyszałam, że Dymitr z kimś rozmawia.
-... dam rady... Wątpię... Mam jeszcze cztery godziny... Naprawdę nie dam rady przyjść... A co robi Sonia? Też nie? No dobrze, postaram się... No, pa, zaraz dam ci znać.
Weszłam do kuchni i spojrzałam pytająco na Rosjanina.
-Coś się stało? - spytałam.
-Moja siostra musi gdzieś iść i nie ma co zrobić z siostrzenicą. Nikogo nie ma w domu...
-Może przyprowadzić ją tutaj - odpowiedziałam od razu.
Przez chwilę Dymitr wpatrywał się we mnie w milczeniu.
-Naprawdę? - spytał.
Skinęłam głową. Rosjanin uśmiechnął się szeroko, po czym nagle podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Z zaskoczenia nie wiedziałam co zrobić, jednak po chwili odwzajemniłam uścisk.
-Dziękuję, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś - powiedział, odsuwając się ode mnie.
-Nie ma sprawy. Ty... Jakby nie było też mi pomogłeś.
-To pozwól, że zadzwonię do siostry i ona przyprowadzi zaraz Zoję.
-Zoja? Jakie ładne imię - stwierdziłam. Jeszcze nie słyszałam takiego.
Dymitr zadzwonił do siostry, a ja w tym czasie wyjęłam z lodówki jogurt naturalny.
-Ile twoja siostrzenica ma lat? - spytałam, opierając się o blat.
-Cztery. Jest urocza - uśmiechnął się.
Zjadłam szybko jogurt i poszłam do salonu. Rozłożyłam się na kanapie i włączyłam jakiś serial. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi.
Wstałam i poszłam otworzyć, jednak uprzedził mnie Dymitr. Za drzwiami stała młoda brunetka. Miała może z szesnaście lat. Była bardzo podobna do Rosjanina. Trzymała za rękę małą dziewczynkę. To musi być Zoja.
-Cześć, Wiki - przywitał się Dymitr. - Daj mi tu tą małą.
Zoja przeszła przez próg i od razu przytuliła się do mężczyzny.
-Odbiorę ją za góra godzinkę - powiedziała dziewczyna - Wiktoria. Pomachała jeszcze na pożegnanie i truchtem oddaliła się od domu.
Dymitr zamknął drzwi i zdjął Zoji kurteczkę i buciki.
-To jest twoja siostrzenica? - spytałam, podchodząc do Rosjanina.
-Tak. Zoja, to jest pani Rose - powiedział Dymitr, łapiąc dziewczynkę za rękę.
-Jaka tam pani. Po prostu Rose - kucnęłam, żeby być równo z dziewczynką.
-Dzień dobly - uśmiechnęła się szeroko. Już ją lubię.
-Jeżeli chcesz, to mogę się nią zająć - zaoferowałam.
-Na pewno? - spytał Dymitr.
-Jasne. Lubię takie małe, słodkie dzieciątka.
-No dobrze. Zoja, bądź grzeczna - poprosił Dymitr.
-Będę, wuja się nie maltwi - odpowiedziała mała.
Złapałam dziewczynkę za rękę i weszłam z nią na górę. Zaprowadziłam ją do swojego pokoju.
-To w co chcesz się pobawić? - spytałam.
Dziewczynka jednak nie odpowiedziała, rozglądając się po pokoju.
-Ale duzy pokój - powiedziała wreszcie. - Tylko ty tu mieskas?
-W tym pokoju tak. Oprócz mnie w domu są jeszcze moi rodzice - wytłumaczyłam.
Zoja spojrzała na mnie wielkimi oczami.
-Po co taki duzy dom na tzy osoby?
-A dlaczego nie? - spytałam z uśmiechem.
-Ja i Pawka... i mama i wuja i ciocie i babcia i babcia Jewa mieskamy w cterech pokojach - powiedziała, co chwilę robiąc przerwy na nabranie powietrza.
-W czterech? - spytałam. Na pewno się pomyliła.
-Tak. Mama, ciocia Sonia i ciocia Wiktolia spią w jednym pokoju. Ja i Pawka mamy swój, babcia i babcia Jewa tez mają jeden i wuja ma jeden.
Patrzyłam na dziewczynkę z zaskoczeniem. Naprawdę taka duża rodzina mieści się w takim maleńkim domu?
-A kim jest Pawka? - zmieniłam temat.
-Pawka to mój starsy bracisek. Casem mi dokuca, ale jest fajny.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-To w co chcesz się bawić? - zagadnęłam.
-W chowanego! - zawołała, wyrzucając rączki w górę.
-Dobrze. Chcesz liczyć, czy się chować? - spytałam.
-Chować - uśmiechnęła się.
-Dobrze. To ja liczę, a ty idź już się chować - odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam liczyć.

7 komentarzy:

  1. Na początku: ZABIĆ, POKIERESZOWAĆ I ZOSTAWIĆ W LESIE, na końcu: BOŻE!!! JAK JA WAS KOCHAM!!!
    To moje odczucia. Dzięki za to, że wszystko się rozwiązało ;). Dymitr i Rose nie są skłóceni, i o to chodzi! Martwi mnie tylko to, że matce Rose, jak przyjdzie, może się to nie podobać. Oj może mieć Rosjanin kłopoty...
    Tak czy owak - życzę weny i czekam na kolejny <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze że Rose tak nabrudziła i wagarowała, inaczej jeszcze byli by skłóceni. Jejjjj Zoja. 💓💓💓💓💓💓💓 Rose jako niańka, siostra, MATKA😎😎😎😎
    Super rozdział i czekam na nn i życzę weny.
    Fajnie że już się nie kłócą.

    OdpowiedzUsuń
  3. A w cholerę z tym wszystkim!
    Nie czytam dalej!
    Nie można go tak krzywdzić, no!

    Jakie wy złe i okropne jesteście ������ bezuszne takie dwie, nie wiem która to wymyśliła więc jestes zła na obie, a idźcie w buraki wy dwie...


    No po prostu jak tak dalej nie mogę! ������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze mi się jakieś walone pytajnik zrobiły...

      Usuń
    2. Klaudia to wymyśliła 😂😂😇😘

      Usuń
  4. Dobra przeczytałam już wczoraj, ale piszę dopiero teraz ponieważ nie wiedziałam co napisać. Tak mnie tutaj zatkało w tym rozdziale. Rose taka zła i mściwa. To było niezłe. Naprawdę. Ciebie Klaudia to ja normalnie zamorduje jak mogłaś wymyślić coś takiego. Jednak muszę przyznać to było fajne i ciekwe. Najważniejsze, że nie są już skłóceni. Rozdział cudowny czekam na następny. Mam nadzieję że bedzie jak najszybciej XD.
    G&G

    OdpowiedzUsuń