Obudził mnie irytujący dźwięk budzika. Zsunęłam się z łóżka. Szybo się przebrałam, uczesałam i umyłam. Chwyciłam plecak i zeszłam na parter. Usłyszałam, jak koś krząta się w kuchni. Położyłam plecak w korytarzu i weszłam do jadalni.
Na stole stało już śniadanie razem z ciepłą herbatą. Usiadłam i zabrałam się za jedzenie.
Zebrałam naczynia i weszłam do kuchni. W środku jak zwykle stał Dymitr i coś robił. Postawiłam naczynia na blacie i "przez przypadek" zrzuciłam kubek. Natychmiast się roztrzaskał.
-Ups - powiedziałam i wyszłam na korytarz.
Ubrałam kurtkę i wzięłam plecak, po czym wyszłam z domu. Szkoła była blisko, więc szłam na piechotę.
Piętnaście minut później stałam już pod klasą i czekałam na Lissę. W pewnym momencie podszedł do mnie Mason.
-Cześć, Rose. Pokażesz mi swój projekt? - spytał z szerokim uśmiechem. Odwzajemniłam go.
-Wolę na lekcji - odpowiedziałam.
-Jest aż tak dobry? - skrzyżował ramiona na piersi i uniósł brew.
Zaśmiałam się.
-Nie, po prostu chcę pokazać dopiero na lekcji.
Kiedy to powiedziałam, przyszła Lissa.
-Cześć - uśmiechnęła się radośnie.
-Hej - zza jej pleców wyłonił się Christian i Eddy.
Chciałam się przywitać, ale rozległ się dzwonek na lekcję. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca. Pierwszą lekcją dzisiaj była historia. Do klasy weszła pani Bigflower. Sprawdziła szybko listę obecności, po czym stanęła przed biurkiem. Poprawiła okulary i wyprostowała bluzkę. Otworzyła usta i już chciała coś powiedzieć, kiedy Mason wstał. Stłumiłam śmiech.
-Tak, Ashford? - spytała pani Bigflower.
-Mogę oddać pani swój projekt? - zapytał, kładąc na ławce zwinięty brystol papieru.
Historyczka spojrzała na niego pytająco, robiąc wielkie oczy.
-Jaki projekt? - spytała. Połowa klasy chichotała. Mason zrobił się czerwony.
-No ten co pani na dzisiaj zadała - powiedział cicho. Teraz niektórzy się już śmiali.
Spojrzałam na Lissę. Dziewczyna zasłaniała usta dłonią, ale jej oczy ją zdradzały. Widziałam, że powstrzymuje się przed parsknięciem śmiechem.
-Ja też mam ten projekt - odezwał się Eddy.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Usłyszałam głośny śmiech Christiana. Lissa koło mnie zaczęła chichotać.
-Spokój! - zażądała pani Bigflower. - Ashford, Castille, nie zadawałam żadnego projektu.
-Al-ale jak to? - wydusił Mason. - Siedziałem nad tym całą noc. Zresztą Rose i Christian powiedzieli, że jest projekt do zrobienia!
Historyczka spojrzała na mnie. Rozłożyłam ramiona ze śmiechem.
-To był tylko żart - zachichotałam.
-Jak to żart? - spytał Mason. Widziałam, że klasa ma niezły ubaw. Nawet pani Bigflower teraz się uśmiechała. - Zmarnowałem cały sobotni wieczór na projekt, którego nie było?
Uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Sorki, Mas. To za zniszczenie mi poduszek.
-Dobrze, wystarczy już tego. Przejdźmy do lekcji.
Zajęcia strasznie mi się nudziły, ale w końcu nastąpiła przerwa. Od razu zaczepił mnie Mason i Eddy.
-To był żart?! Jak mogłaś? - spytał Mason z wyrzutem.
-Oj no już, nie obrażaj się - zachichotałam.
-Mam się nie obrażać? Wiesz ile interesujących rzeczy mógłbym robić? Ale nie, bo ja robiłem projekt, którego tak naprawdę nie było!
Uniosłam ręce w obronnym geście.
-Hej, spokojnie! Nawet ja się tak nie denerwowałam kiedy rozerwałeś mi poduszki.
-Jesteś okropna, wiesz?
-Wiem - odpowiedziałam z uśmiechem.
Mason pokręcił głową z niedowierzaniem i odszedł. Podeszła do mnie Lissa.
-Chodź, idziemy coś zjeść.
***
Około piętnastej wróciłam do domu. Mason cały czas był obrażony, ale wiem, że jutro będzie się zachowywał jakby nic się nie stało. Zdjęłam kurtkę i zaniosłam plecak do pokoju, po czym zeszłam do kuchni. Nikogo tam nie było. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jogurt. Z szuflady wyjęłam łyżeczkę i poszłam do salonu. Usiadłam przed telewizorem, włączając jakiś serial.
Siedziałam tam pół godziny, kiedy drzwi główne się otworzyły i wszedł Dymitr z jakąś siatką. Spojrzał na mnie.
-Jesteś głodna? Chcesz coś zjeść albo wypić? - spytał.
-Dam sobie radę - mruknęłam i wróciłam do oglądania telewizji.
Dymitr poszedł do biura ojca. Wstałam z kanapy i weszłam do kuchni. Wyrzuciłam pudełko po jogurcie i włożyłam łyżeczkę do zlewu. Wyszłam z pomieszczenia i prawie zderzyłam się z Rosjaninem.
Wyminęłam go szybko i ruszyłam do swojego pokoju. Usiadłam za biurkiem i zaczęłam odrabiać lekcje. Jak zwykle nie miałam motywacji, więc zadzwoniłam do Lissy.
-Tak? - usłyszałam głos przyjaciółki.
-Cześć, Liss. Chciałabyś mi wysłać lekcje? - zapytałam słodkim głosikiem.
-Znowu? - zaśmiała się.
-No bo to jest jakieś trudne i dziwne i ja tego nie umiem - powiedziałam i wydęłam usta.
-Dobra, robię zdjęcia i wysyłam - odpowiedziała.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy.
Rozłączyłam się i czekałam na SMS-a. Albo dźwięk messengera.
Rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam, że napisał do mnie Jesse. Zacisnęłam powieki i bezgłośnie zaklęłam. Wyświetliłam wiadomość.
Od: Jesse:
Chcesz iść ze mną jutro do kina?
Zaczęłam się zastanawiać co on kombinuje, ale nie mogłam nic wymyślić.
Do: Jesse:
Okej. O której?
Niemal od razu dostałam odpowiedź.
Od: Jesse:
19.00. Przyjadę po ciebie.
Westchnęłam i odłożyłam telefon. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Oparłam się o blat i zaczęłam pić napój. Do środka weszła mama.
-Co tam w szkole, Rose? - spytała.
-Wszystko dobrze. Jak zwykle zresztą.
Mama nalała sobie też soku do szklanki i stanęła koło mnie.
-Coś się stało? - spytała.
-Idę jutro do kina z Jessem.
-A na co?
Wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem.
-Jak to?
Włożyłam szklankę do zmywarki.
-Jutro się dowiem. Idę robić lekcje.
Wróciłam do pokoju i sprawdziłam komórkę. Lissa wysłała mi zdjęcia. Usiadłam do biurka i zaczęłam przepisywać.
Po paru minutach miałam już wszystko. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już pora kolacji. Zeszłam do jadalni, gdzie siedział już Abe z mamą. Usiadłam na swoje miejsce, podczas gdy Dymitr przyniósł jedzenie.
Rodzice jak zwykle zjedli szybciej i rozeszli się. Abe poszedł do biura, a Janine na górę. Dokończyłam kolację, zebrałam naczynia i zaniosłam do kuchni. Postawiłam je na wyspie kuchennej i bez słowa wyszłam z pomieszczenia.
Zamknęłam się w pokoju i przebrałam w piżamę. Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po komórkę. Cały wieczór przesiedziałam na instagramie. Po jakimś czasie wyszłam na korytarz i skierowałam się do łazienki. Wyjrzałam jeszcze tylko przez okno i zobaczyłam, jak Dymitr wychodzi z naszego podwórka i idzie chodnikiem prosto w ciemność.
To jest mega. Ale... Dimka!! Rose!!! Schodzić mi się tu. Ale natychmiast!! Czekam na kolejny i życzę Wam weny.
OdpowiedzUsuńCo to miało być z tym kubkiem? Hę? I o co wgl chodzi Rose? Jest obrażona na Dymitra za to co powiedział o Zalkosie? Przecież miał rację.
OdpowiedzUsuńTa akcja z Masonem i Eddie'm była świetna!
To jest świetnie tylko szkoda, że tak rzadko :/ :)
Coś mi tu śmierdzi. Mam przeczucie że coś się stanie Dymitrowi. Rose co Ci jest? CZEMU GO TAK TRAKTUJESZ?!??!?!???!?!!!?! Udany żart, muszę przyznać.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i czekam na nn i życzę weny.
popieram te co wyzej super,ale zadko
OdpowiedzUsuńCudny 💕
OdpowiedzUsuń