sobota, 9 września 2017

Rozdział 5

Usłyszałam dźwięk przychodzącego esemesa. Niechętnie otworzyłam oczy i powoli sięgnęłam po telefon.

Od: Jesse
Przyjdę do ciebie po południu.

Wkurzona odłożyłam telefon, położyłam głowę na poduszce i zakryłam się szczelnie kołdrą. Jest przed siódmą, a on śmie do mnie pisać? Nie pomyśli nawet, że może mnie obudzić. Więcej. Nie spytał się, czy może przyjść, tylko że przyjdzie. Informuje mnie. A może ja mam inne plany? Może chcę się spotkać z przyjaciółmi, albo jadę na zakupy, albo do dalszej rodziny? Ale nie, Pan Jesse jest najważniejszy.
Jeszcze chwilę się przespałam. Ponownie obudziłam się o ósmej. Wstałam, umyłam się i ubrałam w niebieski sweterek i dżinsy. Włosy tylko rozczesałam i pozwoliłam im opadać na ramiona i plecy. Wyszłam z pokoju i zeszłam na parter. Prawie zderzyłam się z Dymitrem.
-Już jesteś? - spytałam zdziwiona. - Czy wczoraj nie byłeś trochę później?
Dymitr uśmiechnął się delikatnie i otworzył usta, by mi odpowiedzieć, ale ktoś go uprzedził.
-Dla ciebie zawsze jest później, jeżeli wstajesz o dwunastej - mruknął Abe, wychodząc z gabinetu.
-Oj, weekendy są po to, żeby się porządnie wyspać, prawda? - rozłożyłam ręce z uśmiechem.
Abe wzruszył tylko ramionami i zaczął wchodzić po schodach. Kiedy zniknął, odezwał się Dymitr.
-Rozumiem, że chciałabyś zjeść śniadanie? - spytał z lekkim uśmiechem.
Pokiwałam twierdząco głową i poszłam za nim do kuchni. Mężczyzna wyjął z lodówki potrzebne składniki i zaczął robić posiłek.
-Chcesz się napić czegoś ciepłego? - spytałam, wyciągając herbatę.
-Może kawy - odpowiedział, robiąc tosty.
Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam dwa kubki.
-Powinieneś zatrudnić się gdzieś jako kucharz - powiedziałam, wlewając wody do czajnika. - Albo jako model - dodałam cicho, żeby nie usłyszał.
Usłyszałam cichy śmiech Dymitra.
-Nie jestem aż tak uzdolniony - powiedział.
Wsypałam do jednego kubka kawę, po czym postawiłam czajnik na płytę grzewczą. Oparłam się o blat i przyglądałam naszemu "kucharzowi".
-W domu pewnie też ty gotujesz, jak masz czas, co? - zapytałam.
Chciałam się dowiedzieć o nim jak najwięcej... Jejku, o czym ja myślę?
Dymitr posłał mi krótkie, wesołe spojrzenie, po czym wrócił do robienia tostów.
-Chciałbym, ale mama nie chce na to pozwolić. Uważa, że to jej działka.
-Rozumiem - powiedziałam.
Woda zaczęła się gotować, więc zalałam kawę i herbatę.
Zalałam kawę i herbatę w tym samym momencie, co Dymitr skończył robić tosty.
-Śniadanie - poinformował.
-Kawa - odparłam z uśmiechem.
Razem usiedliśmy w jadalni do stołu.
-Wyspałaś się? - spytał Dymitr.
Od razu przypomniał mi się esemes od Jessego. Straciłam dobry humor.
-Tak - mruknęłam tylko i zaczęłam jeść śniadanie. Jak pomyślę, że muszę dzisiaj wytrzymać towarzystwo Jessego, to mam ochotę pojechać na najbliższe lotnisko i gdzieś polecieć. Najlepiej za granicę. Na inny kontynent.
Do pomieszczenia wszedł Abe, trzymając coś w dłoni.
-Tu są kluczyki do auta - powiedział, podając kluczyki Dymitrowi.
Mężczyzna pokiwał głową i schował klucze do kieszeni. Abe wyszedł z pomieszczenia. Skończyłam jeść tosty, wzięłam talerz i swój kubek i wstałam. Włożyłam wszystko do zmywarki. Następnie wróciłam do swojego pokoju.

Dymitr:
Kiedy posprzątałem cały dom, pozmywałem kilka naczyń, była już jedenasta. Wszedłem do kuchni, wziąłem pieniądze ze szkatułki i wyszedłem z domu. Skierowałem się do garażu. Wsiadłem do służbowego samochodu i wyjechałem z terenu willi pana Mazura.
Chciałem dzisiaj zrobić porządne zakupy na cały kolejny tydzień. Mniej więcej wiem już, co najbardziej lubią członkowie rodziny Mazur, więc zakupy pójdą gładko.
Zaparkowałem pod jednym z tych wielkich supermarketów i wszedłem do budynku. Był tu straszny tłok. Mimo że pierwszy raz jestem w tym sklepie, z łatwością odnalazłem wszystkie potrzebne rzeczy. Dzisiaj była niedziela, więc stwierdziłem, że wezmę też jakieś ciasto. Zastanawiałem się nad smakiem czekoladowym a truskawkowym, ale w końcu wygrała czekolada. Po jakimś czasie miałem już wszytko. Podszedłem do kasy zapłaciłem, zabrałem resztę, paragon i fakturę. Wstąpiłem do jeszcze kilku innych sklepów po wszystkie potrzebne środki czystości i wróciłem do willi.
Wziąłem z samochodu wszystkie siatki, po czym ruszyłem do drzwi. Kiedy znalazłem się w środku, usłyszałem krzyki.
-Dziwka! - ten głos należał do chłopaka.
-Wiesz co? Jesteś zwykłym chujem! - z łatwością rozpoznałem głos Rose, który teraz drżał od emocji.
Nagle do korytarza wparował jasnowłosy młodzieniec w twarzą wykrzywioną gniewem.
-Suń się - warknął i pchnął mnie, aby dostać się do drzwi.
W tym momencie pojawiła się Rose. Oczy miała czerwone i opuchnięte, ale wyglądała raczej na rozwścieczoną niż na załamaną. Usłyszałem trzask drzwi. Zdezorientowany patrzyłem na dziewczynę.
-I co się gapisz? - spytała, zawracając, po czym pobiegła na górę.
Powoli zacząłem iść do kuchni. Rozpakowałem wszystko i poukładałem na miejscach. Pieniądze oraz fakturę schowałem do szkatułki. Wyszedłem z pomieszczenia i usłyszałem przyciszone głosy. No, prawie.
Wiem, że nie wypada podsłuchiwać. Mimo to stałem i nadstawiałem uszu.
-Dla swojego dobra powinnaś dać sobie z nim spokój - powiedział stanowczo pan Mazur.
-Ale ty nic nie rozumiesz - jęknęła Rose.
-Może i nie, ale nie pozwolę, by jakiś rozpuszczony dzieciak obrażał  m o j ą  córkę w  m o i m  domu.
-Tak wyszło. Z resztą sama sobie z nim poradzę.
-Rose, chcę dla ciebie dobrze. A ten chłopak jest chamski...
-Skończ. To mój wybór. Mam powód, by z nim być, tak?
Nastała chwila ciszy.
-No dobrze... - pan Mazur odchrząknął. - Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jeżeli coś ci zrobi, to dopilnuję, by...
-Nic mi nie zrobi. Dzięki, skończyłeś już? Bo chciałabym zostać sama - dziewczyna podniosła głos, wyraźnie zirytowana.
-Oczywiście...
Rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. W progu stali przyjaciele Rose.
-Cześć, jest Rose? - spytała blondynka. Jeszcze nie nauczyłem się ich imion.
-Tak, wejdźcie - odpowiedziałem, wpuszczając młodych.
Po schodach zszedł pan Mazur. Spojrzał na gości i uśmiechnął się.
-O, witajcie! - powiedział i ruszył w stronę nastolatków. - Rose jest w swoim pokoju i przyda jej się pocieszenie. Mogę na was liczyć, prawda?
-Oczywiście, proszę pana - odpowiedział rudy chłopak.
-Świetnie.
Pan Mazur oraz blondynka, rudzielec i brunet poszli na piętro, a ja wróciłem do kuchni.
Wyjąłem ciasto czekoladowe. Ukroiłem cztery kawałki i poukładałem na talerzykach. Zrobiłem cztery kubki kakao. Poustawiałem wszystko na tacy i dorzuciłem cztery widelczyki do ciasta. Chwyciłem tacę i wspiąłem się po schodach. Ostrożnie zapukałem do pokoju Rose. Drzwi się uchyliły i zobaczyłem blondynkę.
-O - wydusiła, po czym odwróciła głowę. Spytała się o coś cicho Rose. Po chwili otworzyła drzwi szerzej.
Przekroczyłem próg. Pierwszy raz byłem w tym pomieszczeniu. Pokój był bardzo duży. Ściany były białe, oprócz jednej po lewej, która była beżowa. Naprzeciwko wejścia znajdowały się drzwi balkonowe. Zaraz obok stało duże, dwuosobowe łózko z fioletowymi poduszkami i narzutą. Na środku jasnej podłogi leżał czerwony dywan. Przy beżowej ścianie stało biurko i regały z książkami i innymi drobnostkami, a naprzeciwko stały dwie, duże szafy.
Rose i rudzielec siedzieli na łóżku, za to drugi chłopak na środku dywanu. Blondynka zajęła miejsce po drugiej stronie Rose.
Wszystko, co stało na tacy poustawiałem na biurku, po czym wyszedłem. Zamknąłem za sobą drzwi i wróciłem na parter.

Rose:
-Sorry, Rose, ale Jesse to dupek i tyle - Mason wzruszył ramionami, zajadając ciasto czekoladowe.
-Myślisz, że nie wiem? - prychnęłam.
-To dlaczego jeszcze z nim chodzisz? - spytała Lissa, sięgając po swój kubek.
-Dobrze wiesz czemu - westchnęłam.
Skończyłam jeść ciasto i wypiłam ostatni łyk kakao. Odłożyłam naczynia na biurko i wróciłam na łóżko.
-O, Rose, tak w ogóle, to skończyłem robić ten projekt - powiedział Mason z dumą.
Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, ale kiedy już sobie przypomniałam, musiałam ukryć uśmiech.
-To świetnie. Jak myślisz, co dostaniesz? - spytałam.
-Mam nadzieję, że przynajmniej piątkę. Siedziałem nad tym całą noc i przeszukałem cały Internet!
Coraz trudniej przychodziło mi nieśmianie się. Tak samo Lissie.
-Musisz koniecznie o tym wspomnieć - odparłam.
-Pokażesz mi swój projekt? - spytał.
-Eee... - zaczęłam szybko szukać jakiejś wymówki. - Znaczy się, bo mój projekt jeszcze nie jest gotowy i nie chcę go nikomu teraz pokazywać. Zobaczysz jutro na zajęciach.
-Dobra, trzymam cię za słowo.
-Oczywiście - uśmiechnęłam się.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Znowu on? Czemu! !! Tylko marnuje czas Rose. A ty, Dymitr, nic nie zrobiłeś? NIC CCC? Niech ten chuj już zniknie z źycia Rose! Jeszcze ją obraża! Naślę na niego Dymitra z mojej opowieści i to będzie koniec jego. Dajcie mi tylko namiary.

      Usuń
  2. Hahaha, nasz nauczkę Mason. Czemu Rose jest z Jessim? Dimitr nie ładnie tak podsłuchiwać;) Super rozdział i życzę weny i czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Teraz zauważyłam że jakimś cudem nie ma mojego komentarza pod wcześniejszym rozdziałem. Nie no błagam dlaczego nie możesz zerwać z tym debilem. Znaczy wiedziałam już że to będzie on ale nie no błagam. Dymitr a ty co nic nie robisz. Stoisz jak słup soli zamiast stłuc tego debila. Albo wygarnąć mu że nie wolno się tak zwracać do panienki Hathaway. Koszmar. Mason nadal myślisz że jest ten projek. Świetnie nie moge się doczekać jego reakcji.Czekam na następny.
    G&G

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział 💕 Jessie... wrr... nie lubię go. Ciekawi mnie czemu Rose z nim jest? Powinna z nim zerwać. Dymitr podsłuchuje 😂 nie ładnie Dimka xD
    Mason 😂 Biedny, sam z siebie czegoś się nauczył 😆
    Czekam z niecierpliwością na next
    Pozdrawiam

    Mrs. Devil ❤

    OdpowiedzUsuń