czwartek, 14 września 2017

Rozdział 6

Pożegnałam Lissę, Masona i Eddiego i skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki colę i nalałam trochę do szklanki. Kiedy kończyłam pić napój, do pomieszczenia wszedł Dymitr. Posłał mi delikatny uśmiech i podszedł do lodówki. Zaczął coś gotować, a ja tylko się mu przyglądałam. Coraz bardziej uważam, że powinien pracować w jakiejś dobrej restauracji jako kucharz.
-Rose?
Odwróciłam się i zobaczyłam moją matkę. Stała jakieś trzy metry ode mnie ze skrzyżowanymi ramionami na piersi.
-Tak? - spytałam, stawiając szklankę na blat.
-Chyba musimy porozmawiać - powiedziała poważnie, a ja kątem oka zauważyłam, że Dymitr jest zakłopotany. Matka jak na zawołanie powiedziała: - Wyjdźmy.
Westchnęłam i wyszłam z  matką z kuchni. Usiadłyśmy w salonie. Czekałam, aż pierwsza zabierze głos, jednak to ja musiałam zrobić pierwszy krok.
-Więc? O co chodzi?
Matka spojrzała mi prosto w oczy.
-Musimy pogadać o tym twoim chłopaku.
Przewróciłam oczami.
-Rozmawiałam z ojcem, czy to nie wystarczy? - rozłożyłam ręce.
-Spokojnie, nie denerwuj się.
Wzięłam kilka głębokich wdechów.
-No więc?
Matka usiadła wygodniej i zaczęła mówić.
-Dlaczego ty z nim w ogóle jesteś?
-A dlaczego by nie?
Janine zacisnęła usta.
-Jest chamski, egoistyczny i zbyt pewny siebie jak na mój gust.
Pokręciłam głową.
-A jak na mój gust wcale nie.
Matka uniosła jedną brew.
-No dobra... - zaczęłam. - Może nie jest ideałem, ale mam swoje powody, tak? Dlaczego nikt nie może tego zrozumieć?
-Jakie powody? Co sprawia, że chcesz być z takim... takim...
-Idiotą? Debilem? Po prostu z nim jestem, okej?
Zaczęłam się denerwować. W końcu to moje życie, moje sprawy i moje wybory.
-I co ty masz z tego związku, dziecko? Ja chcę dla ciebie tylko dobrze. Mówię ci, że ten chłopak nie jest dla ciebie odpowiedni.
-Ale mi jest dobrze tak jak jest! - podniosłam głos.
-Dlaczego? Wytłumacz mi to - poprosiła.
Poczekałam dziesięć sekund, zanim się odezwałam.
-Jestem z nim, bo jest bogaty i mega popularny w szkole - powiedziałam tonem obrażonego dziecka.
-Jesteś z nim dla popularności? - spytała, niedowierzając.
-Tak. Mamo, w szkole trzeba być popularnym, żeby mieć jakiekolwiek życie. Z resztą wszyscy oczekiwali, że będę z nim chodzić.
Matka pokręciła głową. Wyglądała na lekko załamaną.
-Pozwalasz mu się obrażać - powiedziała cicho.
-To nic nie znaczy. Grunt, że mam grono przyjaciół, oraz fanów z młodszych klas, tak? Jestem popularna, sławna. To się liczy.
-Popularność nie jest warta takiego poświęcenia.
Ponownie przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Może nie dla ciebie. Nie wiesz, co się liczy w dzisiejszych czasach. Wolę się męczyć z takim idiotom niż być pośmiewiskiem albo popychadłem. Przecież ludzie są na jedno moje skinienie - wstałam i zaczęłam chodzić w kółko.
-Rose, zastanów się. Przecież możesz mieć przyjaciół bez tego chłopaka. I nie musisz być popularna...
-A właśnie, że muszę! Ty nic nie rozumiesz - jęknęłam.
Wyszłam z salonu i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko.

Dymitr:
Pan Mazur oraz jego żona zjedli kolację bez Rose. Powiedzieli, że mam dla niej coś zostawić i dać, kiedy sama zejdzie. Nie wiem, co dokładnie się stało. Słyszałem tylko podniesione głosy z salonu jakąś godzinę temu. Ale Rose musiała mieć dzisiaj ciężki dzień.
Ścierałem właśnie blat w kuchni, kiedy usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się i zobaczyłem Rose. Z jej twarzy nie mogłem odczytać żadnych uczuć. Uśmiechnąłem się do niej, ale nie odwzajemniła uśmiechu.
-Podać kolację? - spytałem, odkładając ścierkę.
Rose przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Wiesz, dzisiaj chyba podziękuję - mruknęła. - Kompletnie nie mam apetytu.
Podeszła do szafki i wyjęła szklankę.
-Co się stało? - spytałem, a po chwili dodałem: - Jeżeli mogę spytać.
Dziewczyna nalała do szklanki soku pomarańczowego. Upiła łyk, po czym się odezwała.
-Pokłóciłam się z rodzicami o chłopaka - westchnęła.
-To ten, który był tutaj dzisiaj? - chciałem się upewnić.
-Tak, nazywa się Jesse.
Od razu przypomniało mi się to, jak obrażał Rose i dosłownie przepchnął się wściekły do drzwi, żeby wyjść.
-Jest twoim chłopakiem? - powtórzyłem, mimo że znałem odpowiedź.
-Jeju, co w tym dziwnego? - westchnęła zirytowana.
-Obraził cię - zmarszczyłem brwi. Nie rozumiałem tego. Chłopak obraził Rose, ale jest jej chłopakiem? Nie obraża się chyba osoby, którą się kocha, prawda?
-I co z tego? - spytała rozzłoszczona.
-Jako twój chłopak chyba nie powinien...
-A ty co? Specjalista?! - wykrzyknęła.
Nie rozumiałem jej złości. Wiem, że żadna dziewczyna nie lubi, kiedy się ją obraża. W końcu mieszkam z pięcioma kobietami, wiem co mówię.
-Po prostu tego nie rozumiem - odparłem.
-Nie musisz niczego rozumieć. Jesteś tylko pomocą domową, nie powinno cię obchodzić moje życie! - krzyknęła i wybiegła z kuchni, zrzucając szklankę z sokiem, która od razu się zbiła.
Przez chwilę stałem jak wryty. Rose wydaje się być jedną z tych dziewczyn, które nie potrzebują niczyjej pomocy i które nie dają sobą pomiatać. Mimo to, pozwala obrażać się chłopakowi i to we własnym domu. Dlaczego z nim po prostu nie skończy? Przecież gdyby ją kochał, nie skrzywdziłby jej tak. Chroniłby ją przed kąśliwymi komentarzami ze strony innych. Albo ja się mylę, albo współczesna młodzież myśli zupełnie inaczej.
Posprzątałem potłuczoną szklankę, uważając by się nie skaleczyć. Wyrzuciłem szkło i wytarłem podłogę. Moje myśli nadal krążyły wokół tej dziwnej kłótni.
Dlaczego Rose się tak zdenerwowała? Chciałem tylko wiedzieć, dlaczego jeszcze jest z tym chłopakiem, skoro tak ją traktuje? Gdybym ja był jej chłopakiem, nigdy bym niczego takiego nie powiedział. Starałbym się raczej ją chronić, a nie jej dogryzać.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. Przede mną stał ten chłopak... Mason? Chyba tak.
-Cze... znaczy, dzień dobry, zostawiłem coś u Rose - powiedział i wszedł do środka.

Rose:
Dlaczego wszyscy uważają, że źle robię, będąc z Jessem. Mam z tego związku korzyści i to się liczy. Kiedy już bycie z nim nic mi nie będzie dawać, to go zostawię.
Ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam gwałtownie. Przede mną stał Mason.
-Co ty tu robisz? - spytałam.
-Hej, co ty taka wkurzona? Już coś zrobiłem? - podniósł ręce w obronnym geście i uśmiechnął się. - Zostawiłem bluzę - pokazał na krzesło przy biurku. Spojrzałam tam i zauważyłam czarny materiał.
-Bierz - wpuściłam go. Chłopak wziął bluzę i wyszedł na korytarz.
-Nie chcesz mnie odprowadzić? - spytał, uśmiechając się szeroko.
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Dobra, ale idź - mruknęłam i poszłam za nim.
Patrzyłam jak Mason ubiera buty, kiedy ten się odezwał.
-Jesteś jeszcze wkurzona z powodu Jessego? - spytał, prostując się. Zgromiłam go wzrokiem.
-Co cię to obchodzi? - syknęłam. Miałam już dzisiaj wszystkich serdecznie dość.
-Jeny, Rose, co ty? Okres masz, czy co? - mruknął, wkładając ręce do kieszeni.
-Tak, mam, a teraz się wynoś! - wypchnęłam go za drzwi i zamknęłam je. Nie zwracając już na nic uwagi wróciłam do pokoju.
Wyszłam dopiero po dwudziestej, żeby się czegoś napić. Ruszyłam do kuchni. Wyjęłam szklankę i nalałam sobie wody. Wypiłam wszystko, po czym włożyłam naczynie do zmywarki. Skierowałam się w stronę schodów, kiedy nagle drzwi od gabinetu ojca się otworzyły i uderzyłam w nie twarzą. Prawie się przewróciłam, ale ktoś zdążył mnie złapać. Zgadnijcie kto.

 Dymitr:
-Wszystko w porządku? - spytałem ostrożnie, zamykając drzwi do gabinetu pana Mazura, nadal trzymając dziewczynę.
-Jest cudownie! - warknęła.
-Przepraszam, nie chciałem...
-Nieważne, puść mnie - wyszarpnęła się.
-Dlaczego jesteś zła? Za to, że próbowałem zrozumieć, cze...
-Przestań. Po prostu wszyscy wtrącacie się w moje życie! Ani ciebie, ani moich rodziców nie powinno interesować to, z kim chodzę!
-Ale rodzice chcą dla ciebie dobrze. A ten chłopak nie jest...
-Jest jaki jest. Mam powód, żeby z nim chodzić.
Zmarszczyłem brwi.
-Co jest warte takiego traktowania? - spytałem.
-Nie muszę się tłumaczyć pomocy domowej! Po prostu przestań się wtrącać - krzyknęła. Jej głos się załamał.
-Nie chcę się wtrącać. Po prostu... myślałem, że jeżeli on cię obraża, to z nim zerwiesz. Albo, jako jego dziewczyna, zwrócisz mu uwagę, że nie chcesz, żeby cię tak traktował.
Skrzyżowała ramiona na piersi.
-Związek jest nieważny, ale korzyści, które z niego mam już tak.
Chyba już wszystko zrozumiałem. Stałem w milczeniu. Rose mnie wyminęła i ruszyła w kierunku schodów.
Czyli Rose i jej "chłopak" są tylko dla sexu? Nie wierzę. Nie wiem czemu, ale dziwnie się poczułem. Nie umiem opisać tego uczucia. Trochę przytłoczenie, zmartwienie, troska... Sam nie wiem. Nie spodziewałem się tego po niej.
Spojrzałem na schody. Stałem tak chwilę, po czym ubrałem buty i wróciłem do domu.


8 komentarzy:

  1. Nie. ROSEEEE!!! KOBIETO!!! Ok, masz okres. Jesteś wkurzona. To normalne, ale to DYMITR!!! On ci pomoże na wszystkie sposoby... wracając, Dymi jak na dłoni COŚ czuje do naszej kochanej Rosi! Nie umiem się doczekać kolejnego. Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż nie przeczytałam to komentuję, bo ty mnie o niego prosisz, a ja taka dobroduszna jestem że go ci daję. Kocham cię i nie zabijaj mnie. Dziś piątek 😘😘😘😘😘😘😘😎😎😎😎😎🤣😎😎🤣😎🤣😎😎🤣😘😘😘😘💝💗💝💝💗💝💗💝❣️❣️💞❣️💞❣️💟💟💟💟💖💖💖💖💕💕💕💕💓💓❤️💓💓💓💘❤️❤️💘💘💋💋💋💋

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu przeczytałam. Dimitr już się zakochał 😁😁😁 martwi się o nią, jakie to słodkie. Biedna szklanka, co ona ci zrobiła Rose 😭😭😭😭😭😡😭😭😭😭😡😭😭😭😭😡😡😡😡😡😡😡. Super rozdział i życzę weny i czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbieramy po pięć groszy na nową szklankę i sok. I może jeszcze bułkę, ok? xDD

      Usuń
  4. Nie wiem co napisać ale przeczytałam zostawiam po sobie ślad.��
    G&G

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Na razie na ma czasu, ale może niedługo się pojawi

      Usuń