poniedziałek, 4 września 2017

Rozdział 3

- No słucham.
W całym pokoju unosił się puch z moich poduszek, których na wpół puste poszewki leżały wszędzie. Obrazki, zdjęcia w ramkach, oraz książki leżały przywrócone, a jedno nawet upadło na podłogę. Łóżko, które tak starannie składam co dzień, nie zachwycało już swoim urokiem. Jednak osoby w pomieszczeniu zastygły w niemym oczekiwaniu na mój wyrok. Pierwszymi, którzy przykuli mój wzrok była Lissa stojąca na moim posłaniu i siedzący obok Eddie. Spojrzałam na nich wyzywająco.
- Nie będę zeznawał, bez mojego adwokata.- powiedział chłopak ze śmiertelnie poważną miną, krzyżują ręce na piersi.
Przeniosłam wzrok na przyjaciółkę.
- To ich wina!- od razu wskazał na podłogę. Dopiero teraz zauważyłam, ze między puchem z poduszek, na moim fioletowym dywanie leży Rudzielec z Christianem pod nim, trzymając tego idiotę za koszulkę. Uśmiechali się niewinnie.
- Co tam Rose?- spytał Mason.
Jednak pod moim wzrokiem obojgu zrzedły miny. Wstali i stanęli przede mną, ze spuszczonymi głowami.
- Możecie mi łaskawie wytłumaczyć, co w was wystąpiło?! Czemu mój pokój wygląda jakby przeszło po nim tornado?!
- To on się na mnie rzucił - burknął Christian.
- Może bym się nie rzucił, gdybyś nie obraził Mii- fuknął na niego Mason.
- A co to, twoja żona?- zaśmiał się Ozera.
- Nie!- warknął rudzielec, robiąc się cały czerwony.- Po prostu nie dam obrażać innych kobiet.
- To niech przestanie zachowywać się jak dziwka.
- Coś ty powiedział?!- mój przyjaciel zacisnął pięść.
- Dosyć!- weszłam między nich, zanim doszło do rękoczynów.- Mason ma rację, nie powinieneś jej obrażać. Zrobiła ci coś kiedyś?
Chris jedynie pokręcił głową, spuszczając wzrok. Zauważyłam, że drugi z nich uśmiecha się.
-No. A teraz za karę sprzątniecie ten cały bałagan, a ja, Lissa i Eddie idziemy do salonu. Kiedy skończycie, przyjdźcie powiedzieć - rozkazałam.
Chłopcy zrobili zbolałe miny, ale nie protestowali. Wyszłam z dwójką przyjaciół z pokoju i przenieśliśmy się do salonu.
-Co robimy? - spytałam, siadając po turecku na kanapie.
Eddie wzruszył ramionami.
-Może, póki tamci sprzątają, coś obejrzymy? - zaproponował.
-Okej.
Sięgnęłam po pilota i włączyłam jakiś film przygodowy.
-Rose, mogę ci zrobić warkocza? - zapytała Lissa, pochylając się w moją stronę.
-No dobraa - westchnęłam i usiadłam tak, żeby przyjaciółka mogła zapleść mi włosy.
Oglądaliśmy chyba pół godziny, kiedy na dół zeszli Christian z Masonem.
-Rose, możesz być z nas dumna. W twoim pokoju aż się błyszczy - oznajmił Mason.
-Świetnie. Chodźcie, obejrzymy do końca film - powiedziałam.
Chłopcy usiedli koło nas. Po filmie wróciliśmy do mojego pokoju. Faktycznie, było czysto, ale poduszek nie dało się uratować.
-Przez was muszę kupić nowe poduszki - stwierdziłam załamana.
-Eee, tam. Poduszki są tanie - Christian wzruszył ramionami.
-Tak, ale to były moje ulubione poduszki - skrzyżowałam ręce na piersi.
Usiedliśmy na łóżku. Gadaliśmy, popijając swoje herbaty. Były już chłodne, ale nikt nie marudził. W pewnym momencie Masonowi zaburczało w brzuchu. Roześmiałam się.
-Mogłeś powiedzieć, że jesteś głodny - powiedziałam.
Jak na zawołanie otworzyły się drzwi. W progu stanął Abe.
-Dzieci, nie słyszycie, że obiad już jest? - spytał.
-Wspaniale! - wykrzyknął Mason, wyrzucając ramiona w górę i opadając na plecy.
-Już idziemy - odpowiedziałam ojcu.
Ruszyliśmy do jadalni i zajęliśmy miejsca przy stole. Dymitr podał nam jedzenie. Ciekawe, czy już coś jadł?
Zabraliśmy się za jedzenie pieczonej kaczki. Była przepyszna.
Najedzeni wyszliśmy na dwór. Przestało padać, więc usiedliśmy na krzesłach, które jako jedyne nie były mokre, bo stały pod balkonem. Nagle Mason wpadł na "wspaniały" pomysł. Wskoczył w ciuchach do basenu.
-Ej, chodźcie! - krzyknął z wody.
-No ty chyba sobie żartujesz - pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. - Ludzie, co się z wami dzisiaj dzieje?
-Po prostu dobrze się bawimy - zaśmiał się Eddie i poszedł w ślady przyjaciela. Po chwili wszyscy pływaliśmy w zimnej wodzie.
Wyszliśmy dopiero, kiedy zaczęło padać. Byliśmy cali mokrzy i zmarznięci. Mimo to, mieliśmy dobre humory.
Weszliśmy do domu, śmiejąc się głośno. Za sobą zostawialiśmy mokre ślady. Szczękaliśmy zębami, nabijając się z siebie nawzajem.
Przed telewizorem siedział znudzony Abe. Podniósł na nas wzrok, po czym uniósł brwi.
-Zwariowaliście? - spytał rozbawiony.
-Tylko troszkę - zaśmiałam się. - Chodźcie, wysuszymy się trochę.
Weszliśmy na górę, gdzie każdemu dałam recznik ubrania na zmianę. Tak często u siebie nocujemy, że każdy ma rzeczy każdego. Ja z Liss poszłyśmy do jednej łazienki na pierwszym piętrze, a chłopcy do drugiej, znajdującej się wyżej. Byłyśmy dla siebie jak siostry, prawie od urodzenia i nie wstydzimy się siebie. Pierwsze weszłam pod prysznic i odkręciłam gorąca wodę. O matko! Jak dobrze. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy poczułam ciepła ciecz na skórze. Rozkoszywałam się tym, póki nie rozległo się uderzenie o plastik. Podskoczyłam przestraszona.
- A ty co tam, utonęłś?- zawołała Lissa, przekrzykując lanie wody.
Szybko zakręciłam deszczownice i opuściłam kabinę, rozwijając się w ręcznik, który podała mi przyjaciółka. Ona weszła prędko pod prysznic, a ja zaczęłam się ubierać. Założyłam miętową bluzkę z falbankami przy ramionach i rurki z dziurami. Po raz pierwszy dzisiaj założyłam coś , co nie wisi na mnie. Choć dresy są wygodniejsze, nie chcę ryzykować, że "wspaniały" humor przyjaciół kazał nam wyjść na miasto i znowu będę musiała się przebierać. Już przebrana, z turbanem na mokrych włosach, wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i udałam się do kuchni, gdzie wzięłam jabłko. Wgryzłam się w nie, wychodząc z pomieszczenia i skręciłam. Magle wpadłam na coś trochę twardego, ale i miękkiego. Odbiłam się od tego czegośi zaczęłam spadać. Przygotowałam się na uderzenie, ale zamiasy niego, poczułam silne ramie na plecach. Podniosłam wzrok i napotkałam brązowe oczy, niczym czekolada. Jeszcze nigdy u nikogo nie widziałem TAKICH oczu. Czułam, że mogłam w nie patrzeć bez przerwy. A zwłaszcza, gdy się śmiały, jak teraz.
- A gdzie tak lecisz?- spytał  Dymitr, nie zmieniając naszej pozycji ani o milimetr.
Obejrzałam się za siebie.
- Do tyłu.- również się uśmiechnęłam, patrząc mu znowu w twarz. W oczy.- Ale jak widać, nie poleciałam za daleko.
- Zawsze mogę Cię puścić.
- Podziękuję.
Pomógł mi się wyprostować, po czym ominął mnie i wszedł do kuchni. Poszlam za nim.
- Widzę, że polubiłeś kuchnię.- zaśmiałam się, opierając ciało o framugę wejścia.
- Jest tak profesionalnie wyposarzona, że nawet nie wiem, do czego niektóre rzeczy służą.- wyznał z zachwytem.- Po za tym, trochę zgłodniałem.
Na potwierdzenie słów mężczyzny, jego brzuch zaburczał i oboje się zaśmialiśmy.  Po chwili Rosjanin zaczął wyciągać z lodówki pptrzebne składniki. To niesamowite. Pierwszy dzień, a zachowuje się tak swobodnie. Jakby był tu od zawsze. Sama czuję się przy nim jakaś tak rozluźniona. Chciałabym dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Może teraz mam okazję.
- Mogę pooglądać, jak gotujesz?- spytałam, siadając na stołku barowym, przy wyspie kuchennej.- Pierwszy raz widzę faceta przy garach.
- Jeśli chcesz.- wzruszył ramionami.- Ale niczym to się nie różni od wersji damskiej. Niekiedy po prostu jak chce się wykarmić osmioosobową rodzinę, w tyk kobietę w ciąży potrzeba trochę więcej kucharzy.
- Wow. Niezła robota. W tak dość młodym wieku- przyznałam.
Jednak we wnatrz poczułam niezrozumiały ból, na myśl, że już ma tak liczną . Na co ja liczyłam? Jest przystojny, może mieć każdą. Czemu miałby się zainteresować jakąś rozkaprysioną gówniarą?
Patrzył na mnie, nie rozumiejąc, po czym przez jego twarz przemknęło olśnienia. Nagle wybuchł głośnym i nie kontrolowanym śmiechem. Zmarszczyłam czoło, zdezorientowana. Jednak muszę przyznać, że było to miłe i dla oka, i dla ucha. Po chwili mężczyzna się uspokoił i wrócił do gotowania, przenosząc wszystko na wyspę kuchenną, tak, żeby móc ze mną rozmawiać.
- Nie o to mi chodziło.- jeszcze raz się zaśmiał.- Mieszkam z babcią, mamą, trzema siostrami, w tym jedną starszą i dwójka jej dzieci. Na moje własne, świat musi poczekać, aż znajdę tą jedyną.
- Na pewno gdzieś na ciebie czeka.- zapewniłam.
- Wiem. Ale póki co, pozostaje mi tylko nadzieja.
- Oj, uwierz mi, nie tylko.- mruknęłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język.
Spojrzał na mnie dziwnie, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do kuchni wpadli Mason i Eddy.
- No w końcu. Ile można się pindrzyć?- spojrzałam na nich zniecierpliwiona.
- Nie czas teraz na narzekanie.- wydyszał rudzuelec, łapiąc rozpaczlowie powietrze.- Wiedziałaś o wypracowaniu o Cywilozacji Majów?
Poczułam jak robi mi się gorąco.
- Jakie wypracowanie?!- spytałam przerażona.
- No z historii.- zawołał Eddie.
Spanikowana spojrzałam na Liss, wtuloną w Christiana. Chłopak pokazał mi skrzyżowanie palce, a ja się uspokoiłam. No tak. Jakby mogli nam cos zadać już po pierwszym tygodniu nauki? Jednak z zewnątrz nie dałam niczego po sobie poznać.
- Aaa, to.- udałam zrozumienie.- Tylko mi nie mówcie, że jeszcze tego nie zaczeliście?
- Czejaj, czekaj. Na pewno jest to wypracowanie? To powiedz, na jaki temat.
- Historia Cuwilizacji Majów.- powiedziałam bez wahania.
Myślenie nie jest dzisiaj dobrą stroną Masona, skoro już na samym początku podał temat. Ale lepiej dla nas.
- To my może już pójdziemy.- powiedział zdenerwowany Eddie.
- No, skoro musicie.- poszłam zz nimi do wyjścia i otworzyłam drzwi.- Spiszecie z Internetu, czy się upijecie?
Wstali, gdy zawiązali buty i sięgnęli po kurtki.
- Jedno i drugie.- powiedzieli jednocześnie. Pożegnałam ich i zamknęłam drzwi. Zaczęłam się śmiać i przybiłam Ozerze piątkę.
- Rose. - moją uwagę zwróciła delikatna blondynka u jego boku.- Nie pogniewasz się, jeśli też pojdziemy? Moi rodzice późno wrócą i...
- Jasne.- uśmiechnęłam się, znowu otwierając drzwi.- Ale spotkamy się niedługo w kawiarni. Same- podkreśliłam, patrząc na Ozerę.
- Czemu mnie zabijasz wzrokiem?- oburzył się Christian.- Przecież nie czepiłem się jej jak rzep.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Wiedział, że wczodzi na niebezpieczny temat.
- Rose, naprawdę powinnaś z nim zerwać. On cię wykorzystuje.- w głosie przyjaciółki dało się słyszeć troskę.
- A ja jego, więc jesteśmy kwita.- stwierdziłam gorzko.
- Proszę kochana, nie gniewaj się na mnie.- poprosiła blondynka, przytulając mnie.- My się tylko o ciebie martwimy.
- Wiem. - westchnęłam.- Ale ja umiem sobie poradzić.
- Skoro tak uważasz. - jej chłopak wzruszył ramionami.
Mimo to widziałam w jego oczach zmartwienie.
Po chwili zostałam na przedpokoju sama ze sobą i swoimi myślami. Otrząsnęłam się i wróciłam do kuchni.

5 komentarzy:

  1. Co się będzie działo w kuchni? Naprawdę uwierzyli. Piona Christian i Rose. A tu wchodzi Abe czy ktoś i widzą Rose i Dimitra w takiej sytuacji. Super rozdział i czekam na nn i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zerwać? Co? Jak? Rose ma chłopaka? Przeoczyłam to czy jest powiedziane dopiero teraz?

    Te oczy! 💕


    Ja chcę więcej! Więcej! i więcej! Więcej Romitri. Więcej sytuacji pomiędzy nimi! ❤️


    Więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz jest powiedziane o chłopaku 😇

      Usuń
  3. Pamiętaj, że ma hasło do Twoich danych i numer mieszkania. Wiesz, co masz robić, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej już jestem nadrabiam rozdziały. Wow Rose ma chłopaka. Czemu nam wrażenie że to Jessy. Nom nie ważne. Ty lepiej wracaj do Dymitra. Nie no Mason mnie rozwalił. Ten głupek XD. Czekam na następny.
    G&G

    OdpowiedzUsuń