piątek, 2 lutego 2018

Rozdział 26

W moim kubku została już tylko połowa gorącej czekolady. Jeździłam palcem po brzegu naczynia. Rozmawialiśmy sobie o mało istotnych rzeczach. W pewnym momencie zapadła cisza, a ja zagłębiłam się we własnych myślach.
- O czym tak myślisz?- na ziemię sprowadził mnie miękki głos Dymitra.
- Hem?- zamrugałam kilka razy zbita z tropu.
- O czym myślisz?- powtórzył z uśmiechem. W jego oczach błysło rozbawienie.
- A o niczym takim- wzięłam kolejny łyk napoju.
Między nami znowu zapadła cisza. W końcu sama postawiłam ją przerwać.
- Mój tato zgodził się, żebym tu została na święta.
- To wspaniale- uśmiechnął się.- Bardzo ci na tym zależało, prawda?
- Tak - również moje kąciki ust się uniosły.- Tylko chciałabym spędzić je z przyjaciółmi, ale oni zapewne będą ze swoimi rodzinami. I nie wiem, co zrobić, żeby to pogodzić.
Dymitr przez chwilę myślał, drapiąc się po brodzie. Uwielbiałam się mu przeglądać , a teraz mogłam to robić bez przeszkód, bo patrzył nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal. Co jakiś czas marszczył czoło. Taki zamyślony był jeszcze bardziej pociągający niż zazwyczaj. Rose, o czym ty myślisz?
- Wiesz, u nas w Rosji święta wyglądają trochę inaczej. My zawsze dzień przed robimy uroczystą kolację, gdzie spotkamy się całą rodziną i spędzamy razem czas. To właśnie noc w wigilię Bożego Narodzenia jest najważniejszym świętem.
- No tak! Jesteś genialny!- zawołałam na całą kawiarnię, ale zakochana para pod przeciwległą ścianą nawet tego nie usłyszała.- To jest to. Zaproszę przyjaciół na wigilię. A może... - spojrzałam na niego z nadzieją. - A może wy też przyjdźcie?
- My?- zdziwił się.
- No tak. Ty i cała twoja rodzina.
- No nie wiem...
- Proszę. Bo będę miała wyrzuty sumienia, że mi pomagasz przygotować, a im nie.
- Słucham?- zaśmiał się. Po chwili nachylił się w moją stronę, opierając przedramiona na stoliku.- A skąd pewność, że ci pomogę?
- No jesteś naszą pomocą domową, a to nie jest dzień wolny od pracy- uśmiechnęłam się triumfalnie. - Po za tym chyba nie narazisz mnie na więzienie za to, że otrułam swoich gości. A po trzecie, chciałam też zrobić kilka potraw z rosyjskiej kuchni, jeśli ma być twoja rodzina. To jak? Zgodzisz się?- spojrzałam na niego słodkimi oczami. Jeszcze nikt im się nie oparł.
- No dobrze - uległ. - Pomogę ci. A co do wigilii, to spytam dziewczyn. Ale nic nie obiecuję.
- Ale masz być przekonujący. Po za tym, nie chcę, żeby dzieciaki miały wigilię w takich warunkach. Tam przecież nawet strach je puścić na kolędowanie- wzdrygnęłam się.
- Nie jest tam aż tak źle - wzruszył ramionami, a ja tylko na niego popatrzyłam z niedowierzaniem.
- Nie jest tak źle? Wszystko śmierdzi, brudno, robale i jeszcze kręcą się podejrzani ludzie. Gdybyś nie umiał walczyć, to by pewnie twoja mama cię przez świtem z domu nie wypuszczała.
- I tak ledwo puszcza - krzywi się.
- No widzisz! Musisz je przekonać. A jak nie, to z paczką tam przyjadę i was porwiemy.
- Czasami nie wiem, czy się ciebie bać, czy nie.
- Oj bój się, bój - uśmiechnęłam się cwanie, dopijając czekoladę.- To co? Wracamy? - spytałam, widząc, że jego kubek też jest już pusty.
- Możemy - kiwnął głową.
W tym samym czasie wstaliśmy i zaczęliśmy się ubierać.

***

- Przecież to nie ma sensu! - jęknęłam, przewracając się i upadając na stos poduszek.
- No właśnie ma sens - odpowiedział Dymitr.
- Nie, nie ma - westchnęłam, ale się podniosłam. Wzięłam ołówek do ręki i stuknęłam nim w podręcznik od fizyki. - No zobacz tylko. Jak to w ogóle brzmi?
- Jeżeli się nad tym dobrze zastanowisz, to całkiem sensownie.
Przetarłam twarz dłońmi.
- Yyyyy... Nie wiem jak ty możesz tu widzieć cokolwiek sensownego. Wiesz co? Stwierdzam, że matematyka jest jednak łatwiejsza - odrzuciłam ołówek.
Może i zrozumiałam coś więcej, ale i tak uważałam to za bezsensowne.
- Bo w matematyce wystarczy umieć wzory - wytłumaczył.
Pomasowałam zdrętwiałą nogę. Nie wiem, ile siedzieliśmy nad książkami. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Chodźmy na dwór! - zawołałam tak nagle, że Dymitr podskoczył. Zaśmiałam się głośno. Rosjanin złapał się za serce i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie strasz mnie tak więcej - poprosił.
Nadal się śmiałam. Powoli zaczynał mnie boleć brzuch.
- Nie wiedziałam, że się wystraszysz! - powiedziałam pomiędzy falami śmiechu, po czym położyłam się na plecach i przeturlałam na drugi koniec kanapy.
- Rose, co się dzieje? - spytał rozbawiony Rosjanin.
Zatrzymałam się na brzegu kanapy. Zaczęłam machać nogami, próbując się uspokoić. Do moich oczu napłynęły łzy śmiechu.
- Nie wiem! - zachichotałam, łapiąc się za bolący brzuch.
Usłyszałam śmiech Dymitra. Nie ma na świecie cudowniejszego dźwięku. Mogę się o to założyć.
W końcu się uspokoiłam. Wytarłam mokre oczy i policzki, a następnie usiadłam.
- To co, idziemy na dwór? - spytałam.
Przez chwilę Rosjanin wpatrywał się we mnie czujnie.
- Możemy - odparł.
Już po chwili staliśmy na zewnątrz. Od razu wzięłam w garść trochę śniegu, ubiłam go w kulkę i rzuciłam w Dymitra.
- Wyzywam cię na pojedynek - wymierzyłam w niego palcem. - Zrobimy bitwę na śnieżki. Kto oberwie więcej razy przegrywa.
Dymitr uśmiechnął się chytrze i skrzyżował ramiona na piersi.
- Dobra. Jaka jest nagroda?
Zamyśliłam się.
- Może... Przegrany robi wygranemu pizzę - rzuciłam z uśmiechem.
- Robi? - upewnił się.
- Robi - odparłam. - Nie można kupić i włożyć do piekarnika. Nie-e, trzeba samemu zrobić ciasto i całą tą resztę.
Rosjanin roześmiał się.
- Chętnie zobaczę, jak gotujesz - przyznał ze śmiechem.
Zmrużyłam oczy.
- Żebyś się nie zdziwił, towarzyszu.
Już po chwili biegaliśmy po całym podwórku. Raz ja uciekałam przed Dymitrem, raz on przede mną. Po paru minutach moje ubrania były mokre od śniegu, podobnie jak ubrania Rosjanina. Mimo to nie zamierzaliśmy wracać do domu. Zbyt dobrze się bawiliśmy.
Zakończyliśmy szaloną bitwę dopiero kiedy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi.
- To ile razy oberwałeś? - spytałam, strzepując z siebie biały puch.
- Wiesz, po trzydziestej śnieżce przestałem liczyć - zaśmiał się.
- Tak jak ja - stwierdziłam. - Czyli robimy pizzę razem.
Ruszyliśmy do domu. Dymitr nie zdążył zrobić nawet pięciu kroków, kiedy wskoczyłam mu na plecy.
- Hej, a ty co robisz? - spytał, przytrzymując mnie, żebym nie spadła.
Uśmiechnęłam się i pochyliłam tak, że oparłam brodę na głowie mężczyzny.
- Załatwiam sobie podwózkę - odparłam ze śmiechem. Wyciągnęłam rękę i pokazałam na drzwi. - No, do domku! Patataj!
Dymitr wybuchł śmiechem. Uwielbiałam, kiedy się tak śmiał.
Posłusznie ruszył do drzwi. Przytuliłam się do niego, żeby nie spaść. Czułam się tak bezpieczniej. Ale nawet to nic nie dało...
Tuż przed drzwiami Dymitr niespodziewanie zrzucił mnie z siebie prosto w zaspę śniegu. Zapadłam się parę centymetrów w biały puch. Rosjanin stał nade mną i słodko się uśmiechał.
- Ups. Powóz się popsuł - zachichotał. Spiorunowałam go wzrokiem. - Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to zacząłbym się martwić o swoje życie - przyznał.
Zaczęłam wymachiwać rękoma. Chciałam go złapać i również przewrócić, jednak odsunął się na bezpieczną odległość.
- Ja na twoim miejscu już bym się bała o życie - warknęłam. Po chwili jednak przestałam się wierzgać i udałam, że płaczę. - Pomożesz mi chociaż wstać? - spytałam, robiąc słodką minkę i wyciągając rękę w jego stronę.
- A nie będziesz próbowała mnie zabić? Wiesz, chciałbym jeszcze trochę pożyć - wzruszył ramionami.
- Nie będę. Pomóż mi wstać, proszę - jęknęłam.
- No dobrze.
Ujął moją dłoń i pociągnął w górę. Stanęłam na nogach, ale zachwiałam się i musiałam oprzeć się o tors Dymitra, żeby znów nie upaść. Trwało to ułamek sekundy, ale dla mnie czas się zatrzymał. Mimo że miałam na sobie grubą kurtkę, czułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu. Owionął mnie zapach jego wody po goleniu.
Jednak odsunęliśmy się od siebie i ruszyliśmy do domu. Dymitr nie zwrócił uwagi na tę chwilę bliskości, jednak ja czułam, że znowu się rumienię. Zakryłam twarz włosami i weszłam do budynku.
Powiesiliśmy swoje kurtki na wieszak i zdjęliśmy buty.
- Zaraz przyjdę, tylko na chwilkę skoczę na górę - powiedziałam. Dymitr skinął głową, a ja wbiegłam na piętro.
Weszłam do pokoju i sprawdziłam komórkę. Nikt nie dzwonił, nikt nie pisał. Świetnie.
Potem poszłam do łazienki i uczesałam włosy. Po zabawie na dworze byłam nieźle rozczochrana. A przy Dymitrze chciałam wyglądać idealnie.
Zeszłam na parter i weszłam do kuchni. Jednak nie zastałam tam Rosjanina. Nie było go też w salonie ani w jadalni. Zmrużyłam oczy. Może poszedł do łazienki? Nie, tam nie ma okna, a w środku jest ciemno. Przygryzłam wargę, rozglądając się dookoła. Jego kurtka i buty były na miejscu.
- Dymitr? - zawołałam go niepewnie. Poczułam się dziwnie.
Usłyszałam dziwny odgłos dochodzący z sąsiedniego korytarza. Tam, gdzie znajduje się tylne wejście. Momentalnie zbladłam.
Nikt się nie włamał, to na pewno Dymitr. Przecież nigdzie tak nagle nie mógł zniknąć. Prawda?
Weszłam do korytarza i powoli podeszłam do drzwi... które były uchylone. Tego było za dużo!
Serce podskoczyło mi do gardła. To za bardzo przypominało sytuację z Jessem.
Czemu tu nie było żadnej lampy? Zacisnęłam zęby i powoli podeszłam do zimna. Do środka wpadało mroźne powietrze. Zadrżałam z zimna, ale ledwo to zauważyłam przez strach.
Nie ma lampy, nie ma okna, zawsze jest tu ciemno. Kto projektował ten dom?! Rozejrzałam się, ale nic nie wiedziałam w tych egipskich ciemnościach.
Objęłam się ramionami i roztarłam zmarznięte ręce. Sama już nie wiedziałam, czy drżę ze strachu czy z zimna.
Szybko zaczęłam oddalać się od tylnego wejścia, ale w połowie korytarza ktoś mnie złapał. Jedną ręką zakrył mi usta, a drugą złapał za nadgarstki i przycisnął je do mojego brzucha. Pisnęłam ze strachu.
Myślałam, że zaraz się rozpłaczę. Czy ja naprawdę musiałam mieć takiego pecha?
Udało mi się wydostać jedną rękę w uścisku, jednak mój przeciwnik był niezwykle silny. Ogarnęła mnie furia. Nie chcę być ciągle ofiarą! Przypomniałam sobie szybko, co mówił Dymitr. "Używaj więcej łokci".
Bez wahania dźgnęłam intruza w brzuch z całej siły. Napastnik odskoczył do tyłu, a ja to wykorzystałam i dodatkowo kopnęłam go.
- Ty popaprańcu! - zaczęłam się drzeć. Miałam nadzieję, że Dymitr mnie usłyszy i zaraz przybędzie mi z pomocą. Przestałam się już zastanawiać gdzie był, ważne, żeby wrócił.
Tymczasem postanowiłam sama się bronić. Byłam we własnym domu, miałam przewagę. Złapał szybko pierwszą rzecz, jaką miałam pod ręką. Okazało się, że wzięłam parasolkę. Hmm, ciekawe czy okaże się równie dobra jak patelnia?
Wymierzyłam przedmiotem w napastnika. Nie widziałam go dokładnie, tylko lekki zarys sylwetki.
- Mówiłem, że się nauczysz - odezwał się.
Poznałabym ten głos wszędzie. Poczułam, jak resztki krwi odpływają mi z twarzy. Opuściłam parasolkę i odłożyłam na swoje miejsce. Nie spuszczałam mężczyzny z oczu.
- No ty sobie chyba żartujesz - mruknęłam. Nagle poczułam się niezwykle zmęczona. Nie miałam na nic sił. - Wiesz jak mnie przestraszyłeś! - krzyknęłam z niedowierzaniem.
Dymitr wyszedł z cienia.
- Gdybyś wiedziała, że to ja, nie zaatakowałabyś - odparł spokojnie.
- Fakt. Nie zaatakowałabym cię. Przecież mogłam ci zrobić krzywdę!
Rosjanin cicho się zaśmiał.
- Tak, tym razem zabolało, ale nic mi nie zrobiłaś.
Zmarszczyłam brwi.
- Przestraszyłeś mnie - powtórzyłam, opierając się o ścianę i przymykając oczy. Jednak mimo wszystko okazało się, że krótka lekcja samoobrony nie była bezowocna. Udało mi się wydostać z uścisku naprawdę silnego mężczyzny. Teraz dałabym sobie radę nawet z Jessem.
- Przynajmniej pokazałaś, że umiesz się obronić. Nie będziesz teraz spokojniejsza? - spytał łagodnie. I jak tu się na niego gniewać? Nagle cała sytuacja wydała mi się śmieszna. Wybuchłam śmiechem.
- Będę. Chodźmy robić tą pizzę, bo teraz już naprawdę jestem głodna - odparłam, wciąż się śmiejąc.

6 komentarzy:

  1. Jej! Zaprosiła ich na święta! 😍

    Ja wiedziałam, że to Dymitr! Pomijając przerażenie Rose, to było świetne! 💗😂


    I niech się w końcu coś zacznie dziać między nimi! 😭❤ Nie torturujcie i nas i ich! Tak nie ładnie!


    Weny! 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardziej myślałam że to Dimitr zaprosi Rose do sb na święta. Wiedziałam że to on! Supi rozdział💟 Weny😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam że Rose zaprosi rodzinę Dymitra do siebie!
    Już myślałam że to Jess ale on by się raczej nie odważył.
    Supcio rozdział.
    Czekam na nexta <3
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG 😍 Ten rozdział był nieziemski 👏💕 Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next?
    Ania

    OdpowiedzUsuń